Kiedyś tym mostem jeżdził pociąg.
Wszystkie paprocie na zdjęciach to paprocie drzewiaste, ładne prawda? Pierwszy raz widziałam pijawkę górską. Tu jest ich dużo, ale mnie nie dopadły. Pijawka jak pijawka. Podobna do naszych. Lubi włazić po butach pod nogawkę, albo spadać z drzewa. Nie czuje się jej za zwyczaj. Ludzie pisali w necie że jak zwiedzali to mieli problem - ja pierwszy raz widziałam pijawkę na skarpetce Pharlapa (dla niewtajemniczonych: Pharlap to nick blogera, który był uprzejmy zaprosić mnie do siebie, skoro przyjechałam do Australii. Bardzo mi miło.) Szła na nas trójka, a pijawka była raptem jedna i mała. Mam szczęście - i że spotkałam i zobaczyłam, i że problemu nie było.
Na zdjęciach las południowej Australii. Uwaga na kierunki - południowej czyli zimnej, tej blisko bieguna. Zimnej, czyli z szerokością geograficzną mniej więcej jak Włochy. Są sosny - a w Cairnsie blisko równika nie było. Ale są i drzewka cytrusowe i czasem palmy (i eukaliptusy). W Cairns były głównie palmy (i eukaliptusy).
Wodospady w Australii są rzadkością, ale tutaj były.
Mięśnie po koniu już mi trochę przeszły.... Ale mnie bolało, nawet plecy!
Po drodze nad rzeczką.
Jachty w Melbourne.
Panorama zatoki melbourn'owej. W Sydeny'u to jest dużo zatoczek, mniejszych i większych. W Melbournowie jest jedna wielgachna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz