Przeleciałam się 15 km po klifach w Sydney, jak już wróciłam z Nowej Zelandii. Akurat było deszczowo i nie było upału, więc jak dla mnie nieźle.
Dróżka średnio atrakcyjna, najfajniej jest zatrzymać się na cyplu i porozglądać samodzielnie, bo są najładniejsze. Poza cyplami dróżka idzie skrajem domów, i taka jest większość drogi, mało ciekawa, dlatego lepiej sobie upatrzyć spory cypel i go popenetrować. Skały mają fajną rzeźbę, często tworzą jakieś wzory, tu taka dobra skała jest, jakiś rodzaj piaskowca chyba, i wymywa go w dziurki. Jak na zdjęciu poniżej. Ale zwróćcie uwagę na górę klifu, jakie to ma nawisy podcięte....
Jak się chodzi po klifach, to nie należy podchodzić do krawędzi, bo się może oberwać. Po prostu. Z ludźmi. To się zdaża. Słabo zaludniony kraj i często można wleźć na coś niepewnego. Niemniej odrobina rozsądku pozawala sobaczyć mnóstwo piękna i pozostać bezpiecznym.
To może te klify od dołu oglądać? A nu, nu. Od dołu na cyplach nie ma plaży tylko są skały i fale. Duże fale. Silne fale. Jak fala plaśnie, to może człowieka połamać o skałę albo i zabić. I nie ma żartów. Ludzie łowią ryby i stoją na skałach - i niestety, zdarza się że ktoś nie doceni niebezpieczeństwa i go zmiecie. I znów - zdrowy rozsądek i dystans od morza, tak by iść po suchym - i piękne rzeczy można zobaczyć. Trzeba po prostu myśleć i być ostrożnym.
A teraz coś dla osób lubiących łodzie.
Coś dla lubiących kwiatki:
I na specjalne życzenie czytelnika: ubrania i budynki (zrób zdjęcia ulicy i ludzi, żeby zobaczyć jak są ubrani, jak tam wygląda). Generalnie w Australii jest duży luz jeśli chodzi o ubranie i na wiele można sobie pozwolić. Ludzie łażą w klapkach czy na boso, nieformalnie, czasem z dziurą gdzieś, czasem podobno przychodzą do sklepu w szlafroku - ja nie nie natknęłam, ale znajoma tak.
A propos szlafroka - w Hiszpanii tak widziałam, nie raz, rano, w szlafroku i rannych pantoflach, do sklepu po mleko albo co tam zbrakło. :o)
OdpowiedzUsuń