---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wznowiłam pisanie Ciekawej Medycyny, popularno-naukowego bloga. Zapraszam, fajny jest. Wiem, bo sama go napisałam. TUTAJ link.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

środa, 8 sierpnia 2012

Mysz! Mysz!

 Żeby nie było że nie piszę o kocie - stan na wczoraj: 71 myszy.
A miesiąc temu było 44.

A i tak, jak dziś pracowałam sobie hamaczku w lesie, to przebiegła koło mnie, beszczelnie, mała czarna mysza, chyba rzęsorek. (O rzęsorku, jedynym jadowitym ssaku polskim, napisałam na Ciekawej Medycynie, tu proszę link.)

Mimo tak dzielnie pracującego kota, nadal grasują sobie swobodnie blisko domu! A wiecie jak potrafią poniszczyć jak się zalęgną? Potrafią nawet meble tak zniszczyć że będą do wymiany. Będę kotka hołubić i nawet zniosę to, że mnie bydlak budzi w nocy miaukotem, nieco stłumionym przez mysz w zębach, którą właśnie przyszedł się pochwalić. Na ogół budzi o świcie, i powoli wchodzi mi w nawyk spanie na dwie raty. Poświęcę się, trudno. Mgły nad rzeką o świcie są tego warte, a od bólu głowy z niewyspania - to sobie kupiłam tabletki. Niech poluje, i trudno - niech budzi.

wtorek, 7 sierpnia 2012

LINA ŁOWI SIĘ NA KANAPKĘ

Tak, lina łowi się na kanapkę.
Ale nie zakłada się jej na haczyk! Nie, chodzi o to, że jestem "dziecko śródmieścia" i jak nie dzieje się dużo i szybko to czuję się nieswojo.

A lin bierze powoli. Po cichutku. I jeszcze, jak spory, to odstraszy inne ryby. I nic się nie dzieje. I siedzę, siedzę i nic się nie dzieje. I nic nawet nie skubnie.

I wtedy należy zjeść kanapkę.
Powolutku.
Zarzucić wędkę i zostawić ją w spokoju. Zająć się jedzeniem. Nie gmerać w tej wodzie. Nie poprawiać. Nie zarzucać jeszcze dodatkowo i jeszcze raz.

Nie macie pojęcia jak taka kanapka dobrze działa na ryby.

I żeby było jasne  co chodzi z tym "dzieckiem śródmieścia" - ja nie mam żadnego ADHD. Ja po prostu przywykłam do życia w dużej ilości bodźców i do szybkiego ich przetwarzania. I dlatego od czasu do czasu  potrzebuję świętego spokoju, takiego jak mam na tu, na rubieży. Dla równowagi. Niemniej - jeśli się nic nie dzieje (ze spławikiem nic nie dzieje albo z innymi rzeczami) - to jakoś mi nieswojo. Nienormalnie. Jeśli będę miała dzieci, to chyba wychowam je gdzieś na uboczu, nie w śródmieściu. Ja sobie nawet nie zdawałam sprawy ze zmienionych przyzwyczajeń śródmiejskich, bo wszyscy wokół działali tak samo szybko. Dopiero kwartał na rubieży, z ciszą, z dylematem: na kolację to budyń czy placki z jabłkiem? (prawidłowa odpowiedź na rubieży jest:: i  budyń i placki), ze świętym spokojem - dopiero to mi uświadomiło że łapanie 10 srok za ogon nie jest stanem normalnym, i że żyje tak tylko (duża) część ludzi. I nie wystarczy tydzień czy dwa żeby się przestawić.I pewnie jeszcze w życiu wejdę w kierat, bo czasem się nie da inaczej. Ale tego,
- że pisząc te słowa patrzę sobie na księżyc,
- tego że grają świerszcze, a z dala słychać szczekające psy
- tego że nad rzeką kłębią się mgły - i że jest to raczej codzienny standard, a nie żadne święto.
- tego że dzisiejszy dylemat kolacyjny rozstrzygnie raczej to że jestem już śpiąca, a nie żadem pośpiech  - bo nigdzie mi się nie spieszy,
- tego że mam takie pół roku gdzie spokój to standard (i ja tu mam pracę zawodową i spokój)
tego nikt mi nie zabierze.

 A na zdjęciu widok z tego samego miejsca, co teraz siedzę i w komputerze piszę. No, zgoda, tęcze nie są zawsze.

To jest pół roku, które zawsze się (oj będzie patetycznie, ale to przez ten księżyc) - zawsze się wpisze spokojem w duszę. Wątpię by udało mi się utrzymać wersję roboty oddelegowanej na kolejny rok. Więc kierat kiedyś pewnie będzie. Ale póki co, mam zamiar najeść się tym księżycem i rzeką i miejscem z bajki. Tak długo jak tylko się sensownie da. Bo wcale nie wiem, czy będę miała kolejną taką półroczną okazję. Ile tylko się da.