Lipiec – śmierć przyjaciela.
Spędziłam przy nim ostatni tydzień jego życia. Zdążyłam pogadać i się pożegnać.
W zakamarku mojego mózgu pozostanie w słońcu, na werandzie domu, palący fajkę. Gadający ze mną o wszystkim.
Nie, w ostatnim tygodniu już nie był wstanie siedzieć. To obraz z wcześniej. Mam nadzieję, że wygląda teraz czasem zza chmury. A to, że życie mi się coraz fajniej układa, to dlatego, że czasem szepnie coś Najwyższemu na ucho.
I nie będzie zdjęć z lipca.