Wczoraj łowiłam na grunt. Pierwszy raz miałam półmetrowy przypon, tak jak należy, a nie 20 centymetrowy. Do tej pory miałam krótki i jakoś nic mi się nie chciało zaczepić na wędce, chociaż nawet czasem szarpnęło w braniu. Przypon - dla niewtajemniczonych, to taki krótki odcinek żyłki, zwykle nieco cieńszej niż reszta żyłki, na której jest zawiązany haczyk. Ten kawałek żyłki jest doczepiony do dalszych elementów zestawu, w przypadku łowienia na grunt - do koszyczka, przy łowieniu na spławik - do żyłki idącej do spławika.
Nie wiedziałam że na grunt trzeba mieć aż takie długie przypony, ale opłaciło się dowiedzieć i zastosować - złowiłam 4 nieduże leszczyki. Jak na mnie to całkiem duże.
Teraz jest już zimno i ryba podobno ucieka na głębię. Przy łowieniu na grunt koszyczek z zanętą leży właśnie na dnie, więc to jest najlepsza metoda teraz, żeby złowić leszcza.
Bardzo jestem z siebie dumna i zachęciłam się do dalszego łowienia w ten sposób.
Nie wiedziałam że na grunt trzeba mieć aż takie długie przypony, ale opłaciło się dowiedzieć i zastosować - złowiłam 4 nieduże leszczyki. Jak na mnie to całkiem duże.
Teraz jest już zimno i ryba podobno ucieka na głębię. Przy łowieniu na grunt koszyczek z zanętą leży właśnie na dnie, więc to jest najlepsza metoda teraz, żeby złowić leszcza.
Bardzo jestem z siebie dumna i zachęciłam się do dalszego łowienia w ten sposób.