Mój kot zjeżdżał dziś na desce i całkiem ładnie ją kontrolował. Jechał łebkiem do przodu i sterował. Normalnie odlot. Było to tak:
- wróciłam z biegania
- otwieram drzwi
- w drzwiach - jak zwykle - kot wita, stoi na szafce na buty. Na brzegu szafki, tam, gdzie Jego Wysokość lubi posadzić tyłek do witania - to leżała kupka czasopism. Na samym szczycie czasopism leżało nowe prześcieradło, w torebce, zapakowane fabrycznie razem z tekturką. Cały chwiejny stosik zaczął się zsuwać, kot jechał na desce - na tej tekturce. Żeby nie zlecieć, kocina ratował sytuację, odtańcowując jakiegoś szaleńczego kankana.
Widziałam to przez szparę w drzwiach, i widziałam jak osypują się te czasopisma, i że on poleci z szafki, i to właśnie przed drzwi, więc zatrzymałam otwieranie drzwi, by go nie uderzyć.
Kocilla pięknym ślizgiem zjechał przed drzwi razem z "deską", ale jechał łebkiem do przodu i ewidentnie tym sterował (naprawdę).
Sezon narciarski uważam za rozpoczęty.
- wróciłam z biegania
- otwieram drzwi
- w drzwiach - jak zwykle - kot wita, stoi na szafce na buty. Na brzegu szafki, tam, gdzie Jego Wysokość lubi posadzić tyłek do witania - to leżała kupka czasopism. Na samym szczycie czasopism leżało nowe prześcieradło, w torebce, zapakowane fabrycznie razem z tekturką. Cały chwiejny stosik zaczął się zsuwać, kot jechał na desce - na tej tekturce. Żeby nie zlecieć, kocina ratował sytuację, odtańcowując jakiegoś szaleńczego kankana.
Widziałam to przez szparę w drzwiach, i widziałam jak osypują się te czasopisma, i że on poleci z szafki, i to właśnie przed drzwi, więc zatrzymałam otwieranie drzwi, by go nie uderzyć.
Kocilla pięknym ślizgiem zjechał przed drzwi razem z "deską", ale jechał łebkiem do przodu i ewidentnie tym sterował (naprawdę).
Sezon narciarski uważam za rozpoczęty.