Obudziłam się dziś i za oknem było ostre słońce. Ale takie,
normalnie oszałamiające. Myślę – wreszcie upały. W pokoju było dość chłodno po
nocy, ale wyszłam przed dom zobaczyć czy jest tylko ciepło, czy może gorąco, i jak
się ubrać do biegania (rano lubię sobie pobiegać). I szok – było zimno. Może z
15 stopni. W każdym razie bluza z długim rękawem była jak najbardziej
adekwatna, a do biegania to tylko zdjęłam polar, i zostałam w bluzie.
To niesamowite, w Polsce nie ma takiego słońca. To jest nie
do wyobrażenia, bo to nie ma do czego porównać. Przypuszczam, że nasze
najbardziej słoneczne lato daje takie światło jak tu zimą. I kompletnie się to
nie przekłada na temperatury, do których jestem przyzwyczajona. Jest zimno! Zimno!
Tak jak wiosną w Polsce, czy jesienią, kiedy w słoneczne dni to na słońcu można
w krótki rękaw, ale po południu, jak słońce się schowa, to się wskakuje w swetry
i kurtki. No i może trochę dokłada wysokość, jestem w górach, podobno na
niecałym tysiącu, a to zawsze trochę chłodniej.
W upały to będzie ciężko, już to widzę. Ale na razie
wykurowałam przeziębione gardło czosnkiem. I wystawiam się na (osłaniane)
słońce, na werandę, bo w domu marznę pisząc na kompie. Potrzebuję sobie
powiesić jakieś szmaty na werandzie – kocyk czy ręcznik, żeby mieć cień i coś widzieć na monitorze, ale
to nic, bo moja jasna skóra i tak by nie zniosła bezpośredniego słońca. Na
werandzie jest ciepło. O przygodach z kablami i elektryką dociąganą do komputera na
werandzie - to napiszę jutro, bo to niezła historia, zasługuje na odrębny wpis.
Poniżej wklejam zdjęcia kwiatów z ogródka. Tu teraz, na
wiosnę, wszystko kwitnie i pachnie. Tubylcy mówią, że tu zawsze coś kwitnie,
tylko to, co teraz - to przekwitnie, a zakwitnie inne. Jakoś nie do końca
wierzę, że za miesiąc też będzie aż tyle kwiatów. Się zobaczy. Na razie robię
takie ilości zdjęć, że aż trudno mi wybierać. Jak słusznie i mądrze zauważyła
gospodyni: patrzę oczyma człowieka, który widzi kwiaty po raz pierwszy, a który
wie, że być może nigdy więcej ich nie zobaczy. Dokładnie tak. Nie wiem czy
wrócę do Australii, może tak, a może nie. Dlatego jestem teraz fotograficznie
zachłanna, a przyrodę kocham. Zawsze mnie ciągnęło do roślin, w Polsce też.
Więc czuję się tu jak w raju pod tym roślinnym względem (tylko w raju powinno
być cieplej!). Zaczynamy przegląd od roślin ogródkowych, oto fotki, proszę bardzo,
takie rzeczy są tu rosną pod oknem:
To białe o obrysie koła wypełnione w środku pąkami lub mniejszymi kwiatami to kalina koralowa. Ucałowania. Stefan
OdpowiedzUsuńa to możliwe, dzięki.
UsuńA takie kule, które opisałaś jako kalinę, widziałam niedawno na Teneryfie, w innym odcieniu- Ewa P.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń