---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wznowiłam pisanie Ciekawej Medycyny, popularno-naukowego bloga. Zapraszam, fajny jest. Wiem, bo sama go napisałam. TUTAJ link.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

niedziela, 11 listopada 2012

Australia. Góry Błękitne to nie góry



Góry Błekitne to wcale nie góry.

Góry Błękitne to płaskowyż. Poprzecinany wąwozami. W Polsce nie ma takiej formacji.
 



Jeździ się po „szczytach”, które są płaskie, a w dzikie doliny nie schodzi, bo to niebezpieczne, chyba że po wyznaczonych szlakach i wszędzie ostrzegają że trzeba zabrać wodę, żeby z dolin nie pić. Czemu? Bo cywilizacja jest na górze, a ścieki – jak to ścieki…..

Cała cywilizacja, domy, szosy, sklepy, miasteczka, kolej – jest na szczytach. Płaskich szczytach. W doliny schodzą tylko turystyczne szlaki piesze.

 Najbliższa Polsce podobna formacja podobna do tej jest u naszych sąsiadów, bo drugiej stronie Tatr. Tak mniej więcej jak po naszej jest płaskie Podhale i Gorce, to po drugiej jest płasko i jest Słowacki Raj. Podobna formacja. Skalne wąwozy, dzikie i strome i piękne, a na wierzchu – płasko, las, szosa, samochody jeżdżą. Tylko że Góry Błękitne są dużo większe, rozpadliny ogromne, porośnięte buszem, a na odcinkach płaskich to jest dość miejsca że powstały spore miasteczka.

Na zdjęciu słynne trzy ostańce skalne "Trzy siostry", koło Katoomby, w Głękitnych. Gdyby ktoś chciał wycieczkę z Sydney robić, to kolejka do Katoomby działa na bilecie całodniowym miejskim w Sydney, mimo że to ponad 100 km. Jedzie sie ze 2 godziny, można dojść do punktu widokowego z Siostrami i wrócić do cywilizacji.


 Dwa dni temu wybrałam się na spacer.

Kiedy schodziłam w dolinę to wcale nie było mi przyjemnie. Z lewej las, z prawej las, przede mną las, za mną las, i jeszcze w dół stromo na ryj, tyle dobrego że porobione schodki. I uważaj jeszcze na pająki i węże, bo jadowite bydlaczki. Super. Widoków żadnych, a jak się potknę, to zęby wybiję. Do tego jakoś tak duszno, ciemno, wilgotno i ciasno. Klaustrofobicznie i niemiło Jak w norę chodzić. Paskudnie. Tylko czasem coś widać pomiędzy drzewami, generalnie kszol i gęsto..A śmiać mi się chciało jaka "dzika" ta ścieżka: schodki, mostki...



Jak zrobiło się choć trochę szerzej, tak że zajrzało słońce i było więcej przestrzeni, to było ślicznie. Od razu pokazały się kwiaty. W tej ciemnej części ich nie było. To niebieskie to chyba storczyk
 











A tu poniżej na zdjęciu, po prawej siedzi papużka na eukaliptusie. To czerwone to papużka. Wiedziała jak się ustawić, żeby się nie dało zrobić dobrego zdjęcia. Aparat cyfrowy nie lubi kontrastów, nikt zresztą nie lubi bo źle widać, a ona siedziała w cieniu na tle słonecznej doliny.

Ładne? Co kto lubi. W tych słonecznych miejscach to ładne.  Zupełnie inne niż polskie. Choćby przez to warto tu połazić. I niebezpieczne w inny sposób niż polskie. To po co się tu pchać? - ktoś spyta. Ech...W kwestii chodzenia po górach, jak rzekła ostanio jedna znajoma z klubu turystycznego - ludzie dzielą się na dwie kategorie:
1. tych, którym nie trzeba tego tłumaczyć.
2. i tych którzy nigdy tego nie zrozumieją.

I dlatego dziś, zaraz następnego dnia po krótkim wypadzie miałam spakowany plecaczek na dłuższą wycieczkę. Odstąpiłam tylko dlatego, że zaciągnęło się, kurcze,  na burzę, a biegać na mokro po klifach pomiędzy piorunami - to trzeba mieć już naprawdę ostro nie po kolei w głowie.
Nic to, dziś przysiadłam do zleceń, żeby nie zabierać pracy na wyjazd na zaćmienie (ja mam pracę na kablu). Mam jeszcze dwa dni do samolotu na zaćmienie. Plecaczek stoi zapakowany, mapka pod ręką, niech no tylko wyjdzie słońce.... Niech no tylko zaświeci.... Zabawne, bo na zaćmienie się jeszcze nie spakowałam, ale mały plecaczek w góry to już stoi i czeka :-)))

Dwie kategorie: Tych, którym nie trzeba tego tłumaczyć....

3 komentarze:

  1. Ciekawostka historyczna - pierwsi skazańcy, gdy udało im się uciec, to oczywiście kierowali się w Góry Błękitne. Myśleli, że góry to ..góry. Da się jakoś tam skryć, przeżyć, przejść na drugą stronę, a tam - wieść gminna głosiła, że za tymi górami są Chiny gdzie Imperium Brytyjskie ich nie dosięgnie.
    Nic z tego. Większość wróciła z własnej woli skrajnie zagłodzeni i wyczerpani - woleli chłostę "kotem o 9 ogonach" niż umierać w tych dolinach bez wyjścia. Resztę złapały patrole pościgowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Pharlap, dokładnie. Nawet nasze Tatry z przepaściami są łaskawsze. Tatry da się jakoś przejść, przełęczą, objeść, iść głównie dolinami, zaszyć się w dolinie. W Błękitnych - ni hu hu. Po płaskim wierzchu to jeszcze (a nie wiem jak z wodą wtedy), a w te rozpadliny... bosz... Ja nie wierzyłam jak czytałam. Zrozumiałam jak poszłam tym godzinkę. Koszmarny taki płaskowyż. Jak całość ma 15 km - to jest ciekawostka przyrodnicza. Ale jak ma kilkaset - to jest taka bariera że Europejczykowi trudno sobie wyobrazić. Ja nie rozumiałam, choć czytałam.

      Bardzo ciekawy kraj ta Australia.

      Mogę przekleić Twój wpis w główny tekst? Z podaniem Autora oczywiście. Bo nie każdy czytelnik rozwija komentarze (niektórzy nie bardzo potrafią), a Twój wpis celnie oddaje sytuację.

      Usuń
  2. Proszę bardzo (wklejać do woli) miło mi, że cenisz sobie moje komentarze.

    OdpowiedzUsuń