Oto relacja z wieczoru przed zaćmieniem. Jak przeżywać szok
kulturowy to tylko w bacpakersach – to takie tutejsze TPPK. Relacja została napisana wcześniej, bo do głowy mi nie
przyszło sprawdzić że dostęp do netu oznacza płatny dostęp – i jak usłyszałam
cenę 8 dolarów czyli ponad 25 zł za dzień to zdębiałam. W Polsce płacę tyle za
miesiąc. Cóż… Więc napisałam do pliku a teraz przeklejam. Teraz już mi zdecydowanie
lepiej, ale wieczór przed zaćmieniem było tak:
----
Cairs jest gorące i mokre. Poczułam się jak w łagodnej
saunie. Po zimnych Górach Błękitnych była to miła odmiana, wilgotność mi nie
przeszkadza. Bardziej przeszkadza mi deszcz. Do zaćmienia zostało 8 godzin. Mam
zamiar zaraz pójść spać, jestem zmęczona lotem i dojazdem. Rano i tak
dziewczyny będą wstawały wcześnie i pewnie mnie podniosą wychodząc. Więc ile
złapię snu teraz tyle mojego. Idę na plażę blisko hotelu, one dygają bliżej
centrum miasta bo się z kimś umówiły.
Mam cichutką nadzieję że plaża będzie dobrym miejscem, a
wcale nie jestem pewna – bo jest półwysep z górami i całkiem solidnie
zasłaniają horyzont. Nie jestem pewna, w którym miejscu wschodzi słońce tak
dokładnie, ale też i nie bardzo mam gdzie pójść. Chętnie odsunęłabym się od
tych gór nawet na piechotę plażą, bo góry zwykle mają chmury. Z każdej strony tej plaży jest niestety las
deszczowy przy ujściu do morze, i nawet nie mam pomysłu jak zorganizować
transport ani dokąd właściwie. W las wchodzić nie mam zamiaru, bo tu są
krokodyle. Uprzedzili mnie w hotelu, żebym nie pływała tu w ocenie. Nie będę
się tam pchała. Podobno ludzie planują plażę jako miejsce i tym się pocieszam.
Ale jestem tak wściekła, że nie było mi dane przylecieć dzień wcześniej żeby na
spokojnie sobie pójść na wschód słońca i to WIEDZEĆ gdzie wschodzi – że nie
macie pojęcia jak wściekła. Teraz mam durne zgadywanki czy półwysep nie
zasłoni. Cholera – wyobrażacie sobie przelecieć tyle tysięcy kilometrów,
dotrzeć w miejsce zaćmienia i nie zobaczyć go mimo pogody, bo góra
zasłaniała?!?! I żaby nie było dość
czasu i możliwości by objeść?
. Cóż…… niezła nauczka. Jak to ładnie powiedział kumpel co
mi w końcu pomógł się ogarnąć z tymi biletami – uważaj kogo prosisz o pomoc. Będę
sama załatwiała. Ja nawet miałam już zabukowane bilety dużo wcześniej za dużo
niższą cenę niż w końcu zapłaciłam. Ale uwierzyłam w „nie przejmuj się”. Kangur
mi tak mówił. A potem to już był absurd: ja byłam nieprzytomna ze zdenerwowania
i wściekłości – w Polsce to mam biura, załatawiłabym, miałam zarezerwowane ale
puściłam bo uwierzyłam Kangurowi. A Kangur ważał że to, cholera jasna, wycieczka
do cioci kloci, że jak on ma gdzieś zaćmienie to wszyscy tak mają i nie
rezerwował chociaż go prosiłam. W górach na zdupiu to niewiele mogłam sama w
obcym kraju. A im bardziej byłam zdenerwowana tym bardziej on był luzacki i
wyśmiewający. Tak, wyśmiewający. On wie wszystko najlepiej, więc chociaż nigdy
nie był na zaćmieniu to wie lepiej kiedy trzeba bilety kupować i wmawiał mi że
panikuję. No jasne. Bo ja się przecież nie znam, co prawda dwa zaćmienia widziałam,
ale co ja tam wiem…. A ja wiedziałam swoje. A ceny rosły….
Załatwiłam w końcu sama, bo mnie po prostu jasny szlag
trafił. Trochę go zatkało.
Wtopił mnie, na jakieś 400 dolców ponad zwykłą cenę. Tak,
ponad 1000 zł. I termin kiepski, ale za lepszy termin zapłaciłabym jeszcze
więcej, a ja nie bardzo mam z czego wydać, jak jeszcze chcę gdzieś jechać. I on
się kompletnie nie poczuwa, a ja – skoro mieszkam u niego za free to nie bardzo
mam jak się postawić.
Ale przyszła kryska na Matyska….
Jak się okazało że jednak może jechać bo nie będzie miał
roboty – to usiadł by kupić bilet (jeszcze mój chciał oddawać, a ja się
słodko uśmiechałam, ale dziób trzymałam na kłódkę gdzie mam bilet schowany, bo
ja nic oddawać nie chciałam). I – jakież zdziwienie – nie udało mu się kupić!
Ojoj! Nie panikuj! NIE BYŁO. Siedziałam cicho żeby nie dolewać oliwy do ognia,
ale w duchu sobie myślałam „zygu zygu marcheweczka”. A cieszyłam się że kupiłam
ten bilet sama, wbrew Kangurowi! Byłabym ugotowana jego beztroską, nie
pojechałabym, a tak to tylko beknęłam sporo kasy, ale dojechałam.
Ciekawe czy będą chmury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz