---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wznowiłam pisanie Ciekawej Medycyny, popularno-naukowego bloga. Zapraszam, fajny jest. Wiem, bo sama go napisałam. TUTAJ link.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

wtorek, 20 listopada 2012

Cairs i bacpackers

Pisze z kafejki wiec bedzie bez polskich liter.

Sauna. To najlepsze okreslenie tego co tu sie dzieje. A mimo to woda w basenie przy oceanie jest zimna. W oceanie nikt sie nie kapie, bo tu sa krokodyle bo sa ujscia rzeki.

Nie wiem czy sa dostepne plaze w Townswill, tutaj plaza jest z plywami i jest brazowa woda i mul. Nikt w tym nie plywa. Zanurzylam noge - bardzo ciepla, ale kompletnie nie przezroczyta. Nie wejde w toto bo sie boje meduz i krokodyli, widzialam meduzy na plazy. Dotkniecie zabija, to nie jest meduza baltycka i nie ma zartow.
Moze powinnam wziac koniec jezyka za przewodnika i popytac i gdzies podjechac albo co, bo tytaj tylko plywam w (slicznym i duzym) publicznym basenie brak mi plazy. Gdzies maja plaze publiczne z sietkami przeciw meduzom. Moze nawet w dalszym Cairns. Popytam.

Na razie w ramach jezyka za przewodnika jade publicznym transportem do Curandy, to gorska miejscowosc w poblizu z zoo, ogrodem botanicznym i jakimis szlakami. Oraz kolejka gorska na ktora mnie nie bardzo stac bo kosztuje ponad 100 dolarow. Zaczne od busa (8 dolarow) i jak bedzie mi malo to rozwaze bekniecie takiej sumy.

Co do kolorowych ryb i rafy - najtansza wersja dotarcia do rafy do prom, plynie okolo godziny, i za goly transport biora 65 dolarow (jakies 200 zl), z maska i fajka do plytkiego nurkowania - 80 dolcow. Na pewno raz po plyne, zeby raz pomoczyc sie w ocenie. Z posilakami potrafi byc 100, 140 i wiecej dolarow. Dziekuje, cos sobie ugotuje.

Mam juz kupiony przelot do Sydney. Za tydzien. Samolotem - to najtansza wersja transportu jaka jest dostepna. Wreszcie ceny samolotow zjechaly ponizej pociagow - ktore tutaj sa drogie i dla koneserow, a nie do zwyklego podrozowania. Ale na pewno raz sie przejade. Moze do  Melbourne, mam to miasto w planie, tylko to jest 14 godzin jazdy..... Bu.... Zobaczymy. Na razie siedze dodatkowy tydzien w Cairns. I mam czas pozwiedzac, tylko goraca koszmarnie.

Powoli przechodzi mi szok, choc nadal jestem nieco zagubiona. Zabawne, bo w becpackersach sa dwa rodzaje ludzi - sami oraz z kims. Po paru minutach rozmowy wiem bez pytania czy ktos podrozouje samotnie czy nie. Samotnie jest nieco trudniej (nie ma z kim zostawic bagazu itp) oraz tacy samotni jak ja sa bardziej sprawgnieni rozmowy. Podrozowanie z becpackersami to zdecydowanie najlepsze co moglam zrobic - dzieki, Pharlap, za ta rade!
I to prawda ze czesc becpackerow zyje jak idioci - nie ma kasy na jedzenie, ale ma na chlanie, oraz siedzi na tylko w hostelu i nie zwiedza - bo trzewieje. Nawet nie jest zainteresowana. Rzadko kiedy spotykam taka osobe z ktora latwo mi sie rozmawia, zwykle gadanie po angieslku kosztuje mnie sporo wysiku - ale pare takich osob sie trafilo. Jedna z nich jest lubiacy chlanie przemily nowozelandczyk. Uwielbiam z nim gadac, wreszcie mam kogos kto lubi mowic i lubi sluchac i ma na to ochote - jednak kompletnie nie rozumiem jego wyborow. Mam mniej kasy a mi wystarczy na rafe oraz na Kurande - on ma wiecej ale mu nie starczy. Na chanie starcza. I je jakis zalewany wrzatkiem syf, tlumaczac ze tanie, i lepsze niz nic. Zgoda. Ale ja w podobnej cenie jestem wstanie ugotowac smaczny obfity posilek. Jedynie zmeczenie i szok kulturowy ktorego znow doznalam, tym razem w sklepie, sprawily ze na razie gotowalam tylko raz. Tutaj maja darmowe wliczone w cene sniadaine oraz wieczorny posilek. Wiczorem  to kupka ryzu albo makaronu z kilkoma kroplami sztucznego sosu - to niejadalne, ale jak mowia - lepsze niz nic. Sniadanie to tosty, chociaz nowym hostelu to mam nie tylko tosty ale ez nalesniki i juz mi lepiej na duszy, bo tostow nie cierpie.

Ja nawet w gorach tak zle nie jem, ani nawet w stanie wojennym nie jadlam czegos tak paskudnego. Przeciez ten sam ryz mozna zrobic z jakimis warzywami czy malym kawalkiem miesa. Wczoraj nowozelandczyk zaprosil mnie na tania wersje becpackersa - taki troche lepszy obiad za 5 dolcow. Bosz.... jak oni moga tak psuc jedzenie!? Od razu zaprosilam o na nastepny dzien - powiedzialam ze pokaze co umiem zrobic za 5 dolcow. Bede gotowac, jak wroce z Kurandy. Pisze teraz tylko dlatego ze nie zlapalam pierwszego autobusu do Kurandy i mam godzine przerwy i darmowy net pod bokiem w punkcie turystycznym. Pomyslalam ze cos napisze, bo juz dawno mnie nie bylo. Trzymajcie kciuki za moje zakupy i gotowanie. I za Kurande.

Chce duzo zobaczyc bo nie wiem czy kiedykolwiek jeszcze tu przyjade.
15 minut do autobusu. Jakas zolta dziewczyna tez chce nim jechac - pojedziemy razem, bedzie razniej, wyglada jak becpackers :-).

5 komentarzy:

  1. Porządnej plaży w samym Cairns nie ma. Mysmy jeździli na Trinity Beach. Tam było pięknie, ale w czerwcu. Teraz, jak meduzy, to chyba nigdzie w Queensland nie mozna się kąpać. Z tego powodu chyba nie warto wypozyczać maski i fajki bo co z tego jak nie mozna wejść do wody? Chyba, ze dodadzą jeszcze strój ochronny. Dotkniecie meduzy nie zabije, ale moze mocno poparzyć.
    Zaskoczyło mnie, ze backpackers dają śniadania i kolacje. Oczywiście, ze samemu zrobi się dużo lepsze.
    Zaskoczyli mnie równiez ci chlający faceci. Ja pamiętam backpackers jako miejsca zamieszkania głównie Japonek i Chinek, które wiele czasu spędzały w kuchni gotując całkiem skomplikowane potrawy i oczywiście zwiedzały wszystko skrupulatnie według przewodnika.
    Pozdrawiam i życze ciekwych wrażeń.

    OdpowiedzUsuń
  2. no jestem w kropce. wydawało mi się, że backpacking to forma podróżowania.Ja sądziłam/ale majac raczej mało informacji na ten temat/, że to chodzi o tanie podróżowanie, w wybranym przez siebie kierunku i że takiego backpackerssa to można spotkać właściwie wszędzie. A z tego, co pisze Lila - "podróżowanie z backpackersami", czy Pharlap "backpackers - miejsca do zamieszkania.." to wygląda na to że oni skupiają się w jakichś konkretnych miejscach, zatem to jest jakoś zorganizowane?

    OdpowiedzUsuń
  3. @ Ewa P - każdy z nas ma rację. Backpackers to kategoria turystów. Jak sama nazwa wskazuje, tacy, którzy niosa wszystko na plecach. Z zatem bezpretensjonalni, bez wygórowanych wymagań co do standardu, z wielką chęcia zobaczenia wszystkiego co tylko się da i szukający tanich okazji.
    To jest bardzo liczna grupa ludzi więc oczywiście wolny rynek nie mógł tego nie zauwazyć. Powatało wiele tanich hoteli i schronisk, które w nazwie i klasyfikacji mają słow Backpackers. Pierwowzorem było Międzynarodowe Stowarzyszenie Hoteli Młodzieżowych (YHA), które nadal funkcjonuje, ale prócz tego są tysiące innych hosteli, hoteli, noclegowni - wszystkie ogłaszaja się jako backpackers. Prosze zresztą sprawdzic na internecie - w google wpisac jakąkolwiek nazwę atrakcyjnej miejscowości i backpackers.

    OdpowiedzUsuń