---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wznowiłam pisanie Ciekawej Medycyny, popularno-naukowego bloga. Zapraszam, fajny jest. Wiem, bo sama go napisałam. TUTAJ link.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

sobota, 1 grudnia 2012

Australia i nietoperze. I śmierć kontynentu.



Tu są nietoperze.

Śpiewają jak ptaki, latają jak ptaki, zwłaszcza wieczorem.
Mają też swoje drzewa, gdzie odpoczywają w dzień. Tak naprawdę są to jakieś latające myszy czy coś takiego, a nie dokładnie nasze nietoperze.

Jakiś czas temu znalazłam nietoperza na ziemi w hostelu. Usiłował wczołgać się na drzewo, nie bardzo mu szło, a co gorsza skrzydło uwięzło mu między pniami. Jakby się zaczął szarpać, to by sobie złamał.
Wzięłam szmatę, żeby mnie nie ugryzł, podniosłam go, wyciągając delikatnie uwięźnięte skrzydło. Oczywiście ugryzł mnie, ale przez gruby materiał to sobie mógł gryźć do woli.
Położyłam go obok, bo nie wiedziałam co zrobić. Bardzo mi go było żal. On głośno wołał. Myślę, że wołał „pomocy”.
Ja wtedy jeszcze byłam w szoku kulturowym, bo to było jakiś niecały tydzień po przyjeździe, i nie wiedziałam, że tu mają taką organizację do zwierząt dzikich. To znaczy wiedziałam, że coś jest, ale ani nie umiałam na to zadzwonić, ani nie wiedziałam dokładnie jak się nazywa, a mój angielski wtedy jeszcze nie bardzo pozwalał mi na dogadanie się i dopytanie. Byłam też bardzo zmęczona, bo to był późny wieczór, a wtedy mój angielski bardzo się pogarsza. (Każdemu becpackersowi kiedy jest zmęczony.)
Byłam też sama w obcym kraju, i czułam się absolutnie bezradna patrząc na tego nietoperza, który też był bezradny. Nienawidzę tego uczucia. Sama potrzebowałam wsparcia, a miałam przed sobą nietoperza, który też potrzebował pomocy, której nie umiałam udzielić ani o nią poprosić.
Umiałam tylko uratować mu skrzydło.

Ta historia ma jednak dobre zakończenie.

Ma dobre zakończenie, mimo że zostawiłam nietoperza na ziemi, z ocalonym skrzydłem. Mimo, że wiedziałam, że jest hotelowy kot, który pewnie będzie nietoperzem zainteresowany.
Poszłam spać, bo to było po prostu dla mnie za dużo w danym momencie. Wytłumaczyłam sobie samej, że część nietoperzy ginie, że natura już taka jest, i poszłam spać, starając się nie słyszeć jego płaczu. Zmęczenie wzięło górę. Zasnęłam z niewesołymi myślami.

Rano nietoperza nie było. Nawet kosteczek.

Ta historia naprawdę ma dobre zakończenie.


Dwa dni później trafiłam na drzewa spoczynkowe nietoperzy (na zdjęciu powyżej, to czarne na górze to nietoperze)  i znalazłam kartkę z wyjaśnieniem co robić i gdzie dzwonić jak się nietoperza znajdzie na ziemi. (Nie podnosić, bo ugryzie, nie zostawiać, bo nie przeżyje długo na ziemi, zwykle to jest nietoperze dziecko, należy zadzwonić do szpitala dla nietoperzy, przyjadą, zabiorą).  Nietoperze niezbyt szanowały kartkę, dlatego taka brudna, ale tam pod drzewami jest - no cóż... jak pod drzewami z ptakami...
I pomyślałam, że będę wiedziała jak uratować następnego. Tkwiło mi w sercu jak zadra, że tamtego zostawiłam.
Wróciłam do hostelu, powiedziałam recepcjonistce o tych drzewach, o kartce z numerami, o tym że cieszę się, że będę wiedziała jak pomóc teraz, bo dwa dni temu widziałam w hostelu nietoperza na ziemi…
- A, tak, był tu, znaleźliśmy go.  – przerwała mi recepcjonistka – Zadzwoniliśmy do nich i zabrali go.

Uffff!!!!
Czyli miało znaczenie, że uratowałam mu skrzydło.
Ulżyło mi. I bardzo się ucieszyłam, że znalazł odpowiednią opiekę.

I dobrze, że tu mają organizację od chronienia miejscowych zwierząt. Australia przechodzi transformację na skutek wprowadzenia nowych gatunków, i wejścia europejczyków, i wiele gatunków zginie. Dobrze, że ludzie starają się ochronić ile się da.  To jest dłuższa opowieść o przemianie Australii i umieraniu gatunków. Mam taki wpis Pharlapa w komentarzach, co Pharlap pozwolił mi zacytować i się do niego odnieść, a ja ciągle mam tyle nowych rzeczy tu w Cainrs, że leży i czeka. Ale tak w zarysie to chodzi o Australię i jaka ona właściwie jest. Pharlap uważa Australię za jeden z najdzikszych i najswobodniejszych kontynentów, a ja uważam go za kontynent umierający, który przejdzie transformację i będzie żył w innej postaci, ale torbacze w dużej części wyginą. I nigdy już nie będzie tak samo, i nie można tego zatrzymać, bo przywozimy nasiona, zarodniki i bakterie na podeszwach butów i w kieszeniach kurtek, każdy turysta. Już jest za późno nawet gdyby Australię zamknąć i odizolować.
Króliki i owce zjadły trawę, zamieniając półpustynie w pustynie i powodując wyschnięcie jezior i wymieranie wnętrza kontynentu. Tu zawsze było sucho, ale nie aż tak. Dodatkowo - wejdą nowe gatunki, europejskie, bardziej ekspansywne. Część torbaczy się przystosuje, tak jak przystosował się pewien gołąb skalny, co żył w góraach, a zaczął obie żyć w miastach i wszyscy go znają. Przecież 200 lat temu wieżowców i bloków nie było i gołębia w miastach też nie….

I pewnie niektóre torbacze znajdą sobie nową niszę i przetrwają a nawet dobrze im będzie.
Ale większość zginie. Oglądam umierający kontynent. Moje dzieci może jeszcze zobaczą taką Australię jak ja, moje wnuki już pewnie nie. A ja i tak oglądam resztki, tak jak nietoperze – co sobie żyły w lasach deszczowych, a teraz jest mało lasów deszczowych i mało nietoperzy i popłoch – ojojoj, chrońmy nietoperze, bo równowaga biologiczna, bo ekosystem, tralala. Nie ma równowagi. I już nie będzie. Będzie nowa. Za kilkadziesiąt, lub kilkaset lat. Będzie nowa, ale inna.
Dla mnie Australia jest jak ostatni Mohikanin. Ta nowa Australia będzie też pięknym i dość dzikim krajem. Tak. Na pewno.
I na pewno będzie inna, dlatego chcę obejrzeć te rzeczy z oryginalnej Australii, które jeszcze są, które jeszcze mogę widzieć.





Swoją drogą – jedyny kontynent, gdzie torbacze są dominujące. Zanim nie przyjechałam, zanim nie poczytałam, to nie widziałam jak bardzo zmieniliśmy Australię wchodząc do niej. Słyszałam o niefortunnie wprowadzonych królikach, ale że takie akcje jak króliki to totalnie zmienią równowagę na kontynencie – to nie zdawałam sobie sprawy. I jest już za późno by to cofnąć. Poszło. Można tylko ochronić ile się da. Na przykład w rezerwatach.

Dlatego dobrze, że jest organizacja, która chroni dzikie zwierzęta, i można do nich zadzwonić z nietoperzem i nie tylko nietoperzem.


3 komentarze:

  1. Piękny i madry wpis choc nieco smutny. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Urocza opowieść. I wspaniała wyprawa, zazdroszczę.

    Olaf

    OdpowiedzUsuń
  3. jak to miło, że na świecie są jeszcze dobrzy ludzie kochający zwierzęta i niosący im pomoc

    OdpowiedzUsuń