---------Scenka rodzajowa jeszcze z Cainrs - Tylko 42 stopnie ---------
Niedawno podobno w Sydney były upały. Prawie 40 stopni. Nie
wiem, dawno tam nie byłam, siedziałam cały miesiąc w Cairnsie. Cairns jest
około 3000 (trzy tysiące) kilometrów w stronę równika. Jak na Australię to już
jest dość daleko, tak powiedzmy średnio, to duży kontynent (200 km jest uważane za rzut
kapciem, 500 za „blisko”).
Dla wyjaśnienie: w Cairns są tropiki i cały czas człowiek jest jak w saunie.
Wilgotnej i ciepłej. Chodzi w saunie, zwiedza w saunie, je w saunie i śpi w
saunie (Klima pomaga tyko trochę). Zimna woda z kranu nie jest zimna. Dla
uzupełnienia obrazu sytuacji mała rozmowa:
Wsiadam ci ja do samochodu jednego znajomego, co czasem mi
daje podwózkę, a on mnie powitał słowami.
- Cześć Lila.
- Cześć
- No, wreszcie chłodniej dzisiaj. Tylko 42 czy 43 stopnie.
Nie to, co wczoraj.
Zatkało mnie… Pojęcia nie mam, ile w Cairns jest stopni, nie
patrzę na termometr, bo jak bym spojrzała to chyba bym się roztopiła, wiem o
tym że gorąco i wolę nie wiedzieć jak bardzo. Ale faktycznie, miał gościu
rację, tego dnia było nieco chłodniej….
------ koniec scenki rodzajowej z tropików ----------------
Zwierzęta Australii, takie jak koalę i wombata - to widziałam jedynie w zoo. Cóż. Będę zwiedzać dalej, może to się zmieni i zobaczę je na żywca. Na żywca, a nie tylko w zoo, to widziałam walabi, i krokodyle - powieszę w najbliższych dniach. Dziś miniaturowy smok. Zapomniała mi się nazwa.
Tu jest tak dużo nowych rzeczy, że aż trudno mi tyle obejrzeć, obfotografować i przemyśleć. Jak słusznie zauważył jeden z moich znajomych becpacekrsów - skoro ty tak lubisz rośliny i zwierzęta, to tutaj, gdzie wszystko jest tak inne niż w Europie - to chyba masz jak w raju? Ano... Mam.
Jak dziecko w fabryce cukierków. W Cairns wszystkie rośliny były inne, jedyne bardzo nieliczne znane to małe rośliny uprawiane u nas jako doniczkowe, tropikalne. Nie znałam ŻADNEGO drzewa. Ani osobiście, ani nawet z obrazka. Wyobrażacie sobie cukierki pod nogami i cukierki na ścianach i czekoladki na stołach i ciastka pod sufitem, tak że nie wiecie już co brać do ręki, a w brzuszku już więcej się nie mieści? No to tak miałam w tropikach jeśli chodzi o ilość nowych wrażeń.
Zwierzaki oglądałam przede wszystkim w zoo w Kurandzie - pobliska miejscowość, sławna z podniebnej kolejki (Skyrail), sklepów z wyrobami aborygenów, oraz właśnie zoo, gdzie można wziąć miśka na ręce i mieć zdjęcie. Pomysł głaskania zwierzaków podobał mi się średnio, bo to nie jest naturalne, ale pogadałam z opiekunami i one mają określone godziny pracy i to niewiele godzin, a walabi mają ogrodzenie, gdzie człowieki nie mają wstępu i walabi sobie mogą zwiać do tego azylu, jak mają dosyć.
Kuranda jest jakieś 45 km od Cairns. Można se kupić wycieczkę (ponad 100 dolców, czasem sporo ponad, zależnie od ilości atrakcji, plus narzut dla agencji). Ja sobie pojechałam autobusem publicznym. Zaletą jest cena: 6 dolarów, ale wadą jest to, że nie bardzo są widoki z szosy. Sam autobus wygląda normalnie, odmiennością jest obłędnie zimna klimatyzacja, bez możliwości regulacji, (rozmawiałam z keirowcą, że taka różnica temperatur to jednak przesada, ale on nic nie mógł poradzić ... podobno.). Kłopot z publicznym transportem jest taki, że jest go mało i jest marny, więc często trudno mi znaleźć przystanek na ulicy, albo nie bardzo mam kogo dopytać, bo ludzie tym nie jeżdżą i nie wiedzą, albo wiedzą stary rozkład. Trochę mi zajęło znalezienie przystanku. Rozkład wygląda jak na zdjęciu poniżej.
A wróciłam Skyrailem, żeby coś zobaczyć. W jedną stronę kosztowało tylko 45 dolców, myślę że warto, bo tu góry zarośnięte jak Beskid Niski, i nic nie widać, no i nadal mają te cechy płaskowyżu a niż gór - na wierzchu są płaskie, jak pole, a do tego zarośnięte, nic, nic, nic nie widać. U nas w dolinach widać. Nawet w Górach Stołowych widać, chociaż kto był na Szczelińcu, na tym wypłaszczeniu pod szczytem, zanim jeszcze się zaczną ostańce, tam gdzie krowy się pasą i jest trochę domów i uliczka ze straganami, jak lokalne Krupówki - to będzie miał przybliżony obraz tego co to. Tylko wypłaszczenie większe, sklepów więcej, zrośnięte wyżej i mocniej, i ostańców nie ma, a są klify, tylko do nich trzeba dojechać. Dlatego wzięłam kolejkę. Chciałam coś zobaczyć.
Jak widać - warto było.
Ten dym na zdjęciu powyżej to nic innego jak pożar buszu. Tak. Pożar.
A poniżej jeszcze jedno zdjęcie z widoczkiem. Na jutro szykuję pełną kolekcję zdjęć z kolejki. Będzie to bardzo fotograficzny wpis. Potem zwierzaki, krokodyle, i walabi, potem owoce tropikalne i jeszcze przed świętami wrzucę świąteczne drzewko - proszę chwilę pomyśleć: świąteczne drzewko w otoczeniu palm, przy basenie, i Lila w bikini. Dobre? Dobre. :-). Lubię Australię. Na razie widoczek z kolejki.
Jak widać - warto było.
Ten dym na zdjęciu powyżej to nic innego jak pożar buszu. Tak. Pożar.
A poniżej jeszcze jedno zdjęcie z widoczkiem. Na jutro szykuję pełną kolekcję zdjęć z kolejki. Będzie to bardzo fotograficzny wpis. Potem zwierzaki, krokodyle, i walabi, potem owoce tropikalne i jeszcze przed świętami wrzucę świąteczne drzewko - proszę chwilę pomyśleć: świąteczne drzewko w otoczeniu palm, przy basenie, i Lila w bikini. Dobre? Dobre. :-). Lubię Australię. Na razie widoczek z kolejki.
42 stopnie w Cairns? Mocna przesada - chyba że na słońcu. Przy takiej wilgoci temperatura w cieniu nie przekracza 35 C. Jesli chodzi o chłodzenie to bardzo dobry jest wiatrak na suficie. Lepszy od klimatyzacji bo to jest naturalne, zdrowe chłodzenie.
OdpowiedzUsuńZapraszam do Melbourne dla odmiany. Tu w lesie susza az dech zapiera. Pozaru buszu lepiej nie wspominać. Wombaty czesto spotyka się w lesie. Raczej wieczorem lub wczesnym rankiem. Jak większośc zwierząt tutaj. W dzień jest im za goraco i spią.
To były te dni co było 39 stopni w Sydney. Dlatego mogło być ponad 40 stopni, a rozmawialiśmy o tej temperaturze dzień po najgorszym upale.
UsuńPrzez jakieś 3 dni woda w basenie publicznym w Cairns była CIEPŁA. Prawie z tego basenu nie wychodziłam.... Poza tymi kilkoma dniami upałów, tak generalnie było mniej gorąco, i woda w basenie była jak dla mnie zimnawa.
Zapierające dech widoki z tej kolejki. Super!
OdpowiedzUsuńWombat jest wyrośnietym chomikiem? czy raczej wiewiórką przy tuszy?
H