---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wznowiłam pisanie Ciekawej Medycyny, popularno-naukowego bloga. Zapraszam, fajny jest. Wiem, bo sama go napisałam. TUTAJ link.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

sobota, 21 kwietnia 2012

Poszukiwacze zaginionego netu


Cicho tu i pięknie, ale net rwie się okrutnie, ledwo połączy z pocztą to rwie przy czytaniu pierwszego maila. A na ogół po prostu nie łączy. Tak się nie daje pracować, ja bardzo używam netu. Pomyślałam, że może to przez tą skarpę, która co prawda chroni od głosów szosy, ale może i od fal net niosących? Trzeba sprawdzić.

I wyobraźcie sobie jak Dzielna Pani Ekspert Poważnej Instytucji – bo ja w ten sposób zarabiam na życie, naprawdę - ubrała płaszczyk i kaloszki gnojaczki, do plecaczka wsadziła nakarmiony prądem laptopek i poszła szukać netu w polu. Wiatru w polu szukać nie trzeba było. Wiało porządnie i lało samo ze siebie. A ja sobie siadłam na kamieniu w środku niczego, płaszczyk zdjęłam z rękawów i zapięłam nad głową i laptopem, żeby mi się nie lało na klawiaturę. I w takim namiociku na kolanach odpaliłam kompa.

Ciekawe co by sobie pomyślał ktoś jadący drogą widząc świecący namiocik z nóżkami? Duchy? Ufo? Ale nikt akurat nie jechał, więc nie miałam zabawy.

Po kwadransie marznięcia wszystko było jasne. Netu nie było….

-----------

Dziękuję za ciepłe słowa o dopasowaniu kolorystycznym kota i smyczki. Też uważam, że ładnie współgrają. Specjalnie dałam kontrastową i jaskrawą, bo myślę, że będzie trochę bezpieczniejszy: z daleka widać, że czyjś. Zabawne, bo kocinda nie tylko nie broni się przed szelkami, ale nawet podstawia, żeby zapiąć. W zębach jeszcze nie przynosi, poczekamy...

Od drugiego dnia puszczam zbója w samych szelkach.

2 komentarze:

  1. Witam!
    Podziwiam pomysłowość w szukaniu netu!
    A Kici może dobrze było by do obróżki lub szeleczek przyczepić wisiorek z jego imieniem i numerem telefonu. U nas tak koty wypuszczane na zewnątrz mają, Przyjaciółka znalazła kiedyś pod swoim blokiem kota z trzeciej dzielnicy od naszego osiedla. Miał numer tel. i wrócił szczęśliwie do domu.
    Ukłony i pięknej pogody i dobrego netu życzę

    OdpowiedzUsuń
  2. Dwa razy urwało mi net podczas pisanie odpowiedzi - do trzech razy sztuka.

    Dobrze się domyślasz po co kocioniowi szelki. Wisiorek to urwie, ale na plecach na szelkach ma duży czarny numer telefonu.

    Rozważam chip, i moje miasto chipuje zwierzęta, nawet ruszyła akcja że za darmo - tylko sprawdzę czy to się nadaje na emigrację do Australii, bo nie wykluczam takiej opcji za kilka lat, jeszcze za życia kota. Oni mają bardzo obostrzone przepisy wwozu, i głupio byłoby wszczepić kotu coś co będzie mu trzeba potem wyciągać.

    A szelki będą i tak bo to od razu widać. A chodzi czarny sobowtór miejscowy. Bardzo podobny, troszkę większy, też chudy i też błyszczy.

    OdpowiedzUsuń