Widziałam dziś
zimorodka. Ptak – klejnot. Głównie niebieski, błyszczący tak, że aż świecący.
Leciał sobie nad wodą. Przemknął, tak prawdę mówiąc, bo one bardzo szybko
latają. Jak błysk mieszanki kolorów.
A czatowałam na
bobry. Nie było ich tym razem w moim ulubionym miejscu. Ale jednego zobaczyłam. Był
dość daleko. Płynął głównie pod powierzchnią. Proszę bardzo, jest na zdjęciu poniżej,
całkiem ładna fala za nim, szybko pływa.
Na obiad miałam dziś
świeżą rybę. Mniam. A co się naskrobałam, to moje. Kot nie chciał jeść. Ani
surowej, Anie smażonej. Ten egzemplarz nie lubi ryb. W karmach sklepowych też
nie. Nie chce, niech nie je, więcej dla mnie zostanie. W rybie podobno
minerałów dużo, to wcale dla kastratów nie takie dobre. Dam mu co innego.
Sierść lśni, oko błyszczy, krzywda mu się nie dzieje. Ja mogę jeść minerały, bo
wystarczy, że dużo wypiję i nic mi się nie wytrąci w nerkach, żadne piaski ani
kamienie, a kotu jakoś nie umiem wytłumaczyć, żeby pił więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz