---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wznowiłam pisanie Ciekawej Medycyny, popularno-naukowego bloga. Zapraszam, fajny jest. Wiem, bo sama go napisałam. TUTAJ link.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

czwartek, 4 października 2012

Zaćmienie - Czarna kulka nad głową, a horyzont w ogniu.

Słońca. Zaćmienie słońca. Całkowite wygląda tak:

Robi się zimno (z 10 stopni w godzinę, to czuć), i jakoś tak szaro. I dziwnie
A potem cyk, momentalnie:
Ciemne niebo, granatowe, w pośrodku kulka. Czarna kulka. I świeci. A czarne przecież nie świeci, a to świeci i to jeszcze dziwnie świeci (koronę widać, a nomalnie szczegółów korony nie widać).
Horyzont jest czerwony jak o zmierzchu, tylko.... 360 stopni tego zmierzchu.

Czarna kulka nad głową, a horyzont w ogniu.
Jak na innej planecie. To jest główne wrażenie. Niepowtarzalne.
I tak jest przez około 2 minuty. A w każdym razie tyle będzie trwało w Australii w tym roku.

-----
Z pierwszym zaćmieniem, co je widziałam, wiąże się anegdotka, a właściwie dowcip sytuacyjny.

Przyjechaliśmy w pas zaćmienia. Rozłożyliśmy się. Pół godziny do "PIERWSZEGO KONTAKTU", czyli rozpoczęcia wygryzania przez księżyc. Czas mija. Cisza, spokój. Cykają świerszcze. Ludzi nie ma. Słonce świeci. Czas mija, słońce świeci. Chłopaki popatrują przez swoje super-srebrne filtry, bo już 15 minut wygryzienia powinno być - a tu nic, cholera słońce całe. Świeci, cykają świersze, ludzi nie ma.... Zaczęli się zastanawiać czy mają dobre czasy. Czy nie pomyliliśmy dnia? W górach żeśmy byli. Dzikich. Pomyliło nam się?! Boże, jak głupio by było... Czas mija, słońce całe. Siedzimy. Ale jak na szpilkach.

Po pół godzinie przyjechali pierwsi ludzie na pagórek. Chłopaki pogadali - okazuje się, że... nie uwzględnili przesunięcia letniego. O godzinę. Byliśmy za wcześnie.

Za chwilę słońce zaczęło się wygryzać.
Ufff....

3 komentarze:

  1. Ze wpisu wnioskuję, ze byłaś, widziałaś. Rzeczywiście brzmi to podniecająco. Najblizej zaćmienia słońca byłem około 60 lat temu - w Kielcach, a zaćmienie było w Suwałkach. Ogladaliśmy słońce przez okopcone szkło, księzyc zakrywal pewnie 2/3, trochę się ściemniło. Że tez nik mi nie powiedział, że to takie emocje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Perhab, zupełnie poważnie: różnica gigant.

      Ja na częściówki to nie jeżdżę w ogóle, gorzej, nawet jak mam w Polsce, to nie oglądam i nie śledzę (bo to częściówkę to widać przez ćwierć kuli ziemskiej). To żaden efekt, wygryzie trochę i tyle. Żeby się zrobiło "szare światło" (dziwne i niepokojące i czasem zaczynają cykać wieczorne świerszcze, a zwierzęta się niepokoją) - to musi być ponad 90 procent zaćmienia. I wtedy też zrobi się zimno. Przy mniejszym to nie ma efektu.

      Masz niezłą okazję teraz. Ja jadę przez pół kuli ziemskiej żeby to zobaczyć. Następne sensowne zaćmienie jest w 2017 w Stanach (dwa całkowite po drodze są w kiepskich miejscach i z kiepską pogodą, więc raczej dla koneserów zaćmień niż dla osoby jadącej po raz pierwszy. To w Cairns teraz - jest dobre, dojazd łatwy, cywilizjacja na miejscu, więc możesz polecieć choćby w garniturze i duża szansa na dobrą pogodę, bez chmur.)

      Całkowite oglądasz bez żadnych filtrów. Filtry są do częściówki.

      Usuń
    2. W garniturze w Cairns w połowie listopada? Polecieć może i mozna, ale pod warunkiem, ze się nie wysiada z samolotu. Temperatura 30 stopni, wilgotnośc powietrza ponad 70%.

      Usuń