---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wznowiłam pisanie Ciekawej Medycyny, popularno-naukowego bloga. Zapraszam, fajny jest. Wiem, bo sama go napisałam. TUTAJ link.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

czwartek, 18 września 2014

Norwegia - uwędzić makrele.

Nie, niestety, ten odcinek nie będzie o tym jak zbudować przenośny piec do wędzenia. Będzie mało syrovivalowo. Będzie wygodnie.

Dostałam makrele od zaprzyjaźnionych Polaków. Pachniały morzem :-).  I nie były złote, jak te ze sklepu wędzone, tylko srebrzyste z różowym i błękitnym połyskiem.


Wieczorem padłem ze zmęczenia. W Norwegii chłodno - rano siatka z rybami pachniała po prostu świeżą rybą. Coś pięknego.

Odpaliłam armatę... eee.... to jest chciałam powiedzieć wędzarenkę, co dobry Polak mi przyniósł pod namiot, żebym się survivalowo nie męczyła.

Kochany facet, ja po zatruciu gazem to taka byłam jeszcze marna i bardzo mi to urządzonko pomogło. Bo było szybkie. W godzinę było w wszystkim i wcinałam rybkę.

Tak wygląda spód wędzarenki: To są palniki, gdzie się wlewa specjalne czyste (nadające się do jedzenia po paleniu) paliwko.

Na to nakłada się podwyższoną tacę i wsypuje wiórki. Takie jakieś specjalne. To one dadzą dym.


Na wiórki druga taca.  Z rusztem. Na rusz idą surowe ryby.


Całość przykrywamy pokrywą. Żeby rybom było ciepło przy wędzeniu.


Zdejmuję jeszcze konstrukcję, żeby zapalić palniki.


Całość bardzo się rozgrzewa. dlatego stoi na kamieniach. Właściciel przestrzedał, że wypalił sobie trawę. Trawa to wrażliwa jest. Ostatnio kumpela postawiła miskę z wrzątkiem na trawniku. Mówiłam "zostaw miskę na igłach, bo na trawniku trawę wypali", ale widać doleciało tylko "na trawniku". Mam żółty duży placek. Trawa wrażliwa. NIc to, odrośnie, daj Boże tylko takie problemy. A przy wędzarence, jak ustawiałam to w lesie, to mogło nie tylko wypalić ale i zapalić ściółkę. Dlatego ustawiałam przy jeziorze i na kamieniach.

 Ładne, prawda? A jak w smaku? Takie jakieś duszono-dymowe, właściciel uprzedzał że nie wychodzą takie dobre jak z prawdziwego dymu. Jako że byłam po zatruciu i siły nie miałam się krzątać - bardzo byłam wdzięczna, że małym wysiłkiem mam mnóstwo jedzenia.
Ale jak następnym razem wędzarenki nie będzie i przyjdzie mi ryby piec na patyku - to jestem ciekawa, która wersja okaże się smaczniejsza.

Swoją drogą znacie jakieś proste metody wędzenia, co można je uskutecznić w survivalu?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz