---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wznowiłam pisanie Ciekawej Medycyny, popularno-naukowego bloga. Zapraszam, fajny jest. Wiem, bo sama go napisałam. TUTAJ link.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

środa, 11 stycznia 2012

KOT kontra PTASZKI

Koleżanka użaliła się nad moimi działkowymi ptaszkami ( w kontekście kota).

Lubię mojego kota. Lubię też ptaszki. Nawet im 4 budki lęgowe zrobiłam. I karmnik. Jak pogodzić te pozornie przeciwstawne zwierzęta?


To ja opowiem o czaplach i stawie z karpiami.
Dawno, ale nie bardzo dawno temu właściciele stawów hodowlanych postanowili wytępić czaple, bo wredne szkodniki zjadają im narybek karpiany. Nieopodal mieli siedzibę ornitolodzy, którym na takie dictum skóra ścierpła – ale cóż, teren hodowlany nie jest ich – nie bardzo mieli jak przeszkodzić. Czaple wystrzelano.

I cóż się okazało? Czy zbiór karpia tego roku był obfity? A FIGĘ! Karpi nie było. Czemu? Ano przywra na karpie weszła i wytłukła hodowcom dużo karpi. A czaple? Czaple zwykle wyjadały młode karpie, tak. Te najbardziej porażone przywrą. Najsłabsze. Najwolniejsze. I przywra się nie rozprzestrzeniała. Jak wybito czaple – przywra miała raj. Ornitolodzy się cieszyli.

W kolejnym roku hodowcy nie ruszali czapli.


Wracając do sikorek.
- Budki, które osobiście robiłam mają sprytnie zabezpieczony otwór, tak że kocia łapa nie sięgnie do dna. A nawet nie bardzo ma jak wejść do środka, nie zegnie się tak.
- Jeśli kot faktycznie będzie bardzo za tymi ptakami ganiał, to przewieszę budki lęgowe dalej od hamaka i wyżej. Zanim zrobią gniazdo. Żeby w czasie lęgu i odchowywania miały spokój.
- A jeśli kot coś jednak zeżre – to uznam że miało przywrę.

4 komentarze:

  1. Z czaplami to rzeczywiście racja - przyroda jest mądra. A ptaki w Twoim ogrodzie, jak sądzę, same zdecydują się nie zakładać gniazd. Nie będą chciały pewnie ryzykować wiedzy empirycznej na temat kociej łapy nie sięgającej dna. Ptaki gniazdują tam, gdzie się czują bezpiecznie, co jest zrozumiałe. Chyba że w porze decyzji nie będzie tam kota (?):-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ano jest spora możliwość że sikory założą gniazdo gdy nie będzie kota, bo zaczynają wczesną wiosną a ja będę wtedy "dochodząca", nie regularnie siedząca.

    Zrobię co się da żeby ochronić jak najlepiej obie strony, w tym układzie przede wszystkim sikory. One nie są głupie. Teraz, zimą podczas mojo-kociej wizyty było na działce stado sikor. Żebyś Ty słyszała jak rozdarły dzioby jak zobaczyły sunące boczkiem po krzakach moje małe czarne szczęście.

    Natomiast pozostaje jeszcze jedno niebezpieczeństwo - zarówno dla sikor, jak i dla kota - a są to wrony. Tak. Beszczelne, liczne, i widziałam już jak atakowały kota. Mój wielki wojownik waży 2,5 kg....

    Sikory ochroniłam w zeszłym roku - w trakcie ich lęgu wrony zaczęły zakładać w pobliżu gniazdo. Nie uwierzysz - miałam PYSKÓWKĘ z wronami - tak, wrzeszczeliśmy na siebie: one "kra kra", ja "a sio, jazda stąd" - a wiedziałam, że ptaki ustalają terytorium głosem (to dlatego śpiewają ze wszystkich sił w trakcie lęgu, żeby inny ptak pomyślał że tu dużo ptaków jest i sobie poleciał dalej. To wcale nie musi być wabienie samicy śpiewem, ona już może być zwabiona). No i się powiodło. Porzuciły obśpiewany (obkrakany) świerk i poszły sobie. A sikory wznowiły loty, co mnie ucieszyło, bo mogły porzucić jajka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam!
    Uroczy blog! Jestem z rodziny dziedzicznie obciążonej miłością do kotów. To fakt, że koty i ptaki to dwa przeciwstawne żywioły i trudno w jednym miejscu je pogodzić. Kiedyś moi znajomi umieścili w swoim ogrodzie budki lęgowe przymocowane do cienkich deseczek przymocowanych z kolei do dwóch drzew. Wyglądało trochę nietypowo, ale ptaki (szpaki) to zaakceptowały, a kot mógł się tylko, patrząc z dołu oblizywać na myśl o zjedzeniu młodego szpaczka i dośc często to robił. Twój kot jest śliczny i jak kazdy przedstawiciel tej rodziny fotogeniczny. Najbardziej u kotów zachwyca mnie piękno ich ruchów i oczy skrywające tajemnice tysięcy kocich pokoleń.Chciała bym mieć jeszcze jednego kota w życiu, ale czy zdążę? Jestem juz bardzo starą babą, ale szukam jakiegoś domku na odludziu do wynajęcia, by ostatnie lata spędzić z miłymi ludźmi i zwierzętami daleko od trosk i problemów i myśląc tylko o sprawach najprostszych, oczywiście z jakimś kotem w tle.
    Pozdrawiam Cie zimowo i słonecznie Piękna Miłośniczko Kotów i Mądrości (właśnie przed chwilą odkryłam kim jesteś)P.S. wybieram się na następne Twoje blogi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za ciepłe słowa.

    Tak, jestem dziedzicznie obciążona miłością do kotów. W rodzinie też tak mamy. Gorzej wychodzi z miłością do ludzi, ale to temat na długie zimowe wieczory, z herbatą i kotem na kolanach.

    Może być w domku na odludziu. Czemu szukasz do wynajęcia a nie do kupienia, tak z ciekawości? Ja mam w planie sobie takie coś kupić. Tylko jeszcze za trochę, pytanie jak długie trochę.

    OdpowiedzUsuń