---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wznowiłam pisanie Ciekawej Medycyny, popularno-naukowego bloga. Zapraszam, fajny jest. Wiem, bo sama go napisałam. TUTAJ link.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

czwartek, 14 listopada 2013

Prąd afrykański



Panowie informatycy odzyskali mi dane z dysku zniszczonego laptopa (hura! hura!) i mogę wkleić zdjęcia. Oraz wkleić kolejne dni relacji z wyprawy. Zacznijmy od uzupełnienia zdjęć
--------

Prąd.
Ja naiwna myślałam że jest europejski, nawet nie przyszło mi do głowy sprawdzić. Oczywiście jest inna wtyczka. Na dwa poziome bolce, i pionowe uziemienie. Na szczęście 220V. Pożyczyli mi kierowcy przejściówkę i mogę napisać.





Humor sytuacyjny

-Kiedy będzie obiad? – zapytałam szefa. Szef westchnął, wzruszył ramionami i powiedział:
- Jak tylko widzisz jakieś jedzenie, to je zjedz.  - Tak zrobiłam.

- Przyślij mi kartkę z Kenii - poprosił kolega i szybciutko wpisał w sms swój adres. Ciekawe skąd ja tu na pustkowiu wezmę kartkę, znaczek, skrzynkę i listonosza? Prędzej mogę posłać zdjęcie żyrafy przez net.


Jedzenie z uczuleniem.
Przed wyjazdem zrobiłam sobie test na alergie późne pokarmowe, i ku memu zdumieniu wyszło mi że trochę ich mam. W efekcie nie mogę jeść niektórych rzeczy. Jak na razie daje się wybierać to co mogę, jakoś jest szwedzki stół i daje radę. Gorzej będzie na kempingu, gdzie pewnie będzie jedno jedzenie do wyboru, a rano pewnie będzie chleb z czymś. Jakby było musli to zwykle są płatki kukurydziane i bym dała radę, a tak to pewnie mi przyjdzie jeść te uczulające rzeczy. Zobaczymy. Dobrze, że od tych późnych alergii to się nie umiera tak od razu jak od natychmiastowych. Najwyżej zjem, trudno.

Zimno
Mają tu  kominki w pokojach. Nie to żeby się teraz paliło, ale w jadalni to nawet tak. I dobrze, bo tu naprawdę jest zimnawo wieczorami. Pewnie spada poniżej 15, nie wiem czy jest 10, czy nie, ale długie spodnie, dwie warstwy na siebie albo lepiej. Nawet kurtki w robocie. Jutro ma być cieplej, bo zjeżdżamy w dolinę. Zapowiadają 40 stopni. Uwierzę jak zobaczę. Tam ma być pustynia, a na pustyni nocami podobno też zimno. Niedługo już sama zobaczę.
Coś te ciepłe kraje nie takie ciepłe. Australia też miała być gorąca i solidnie pomarzłam sobie wiosną. Tu nie jest aż tak zimno, nie mam problemu z pisaniem na kompie i nie zakładam kompletu polarów. Wystarczy ciepły dres i gruby koc.

Powinno mi się chcieć spać, a jakoś się rozespałam i wcale mi się nie chce. A w ciągu dnia to przysypiałam w samochodzie, tylko się nie bardzo dało bo takie wyboje się tutaj na „drogach”, że się trzeba trzymać, żeby z siedzenia nie polecieć. I tyle spania. Może zgaszę światło i mimo wszystko spróbuję. Jutro pobudka wcześnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz