---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wznowiłam pisanie Ciekawej Medycyny, popularno-naukowego bloga. Zapraszam, fajny jest. Wiem, bo sama go napisałam. TUTAJ link.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

środa, 9 lipca 2014

świat według blondyna: przykręcić kranik.

Pewien mój bardzo kochany kolega umie się posługiwać kluczem francuskim oraz żabą, a także radzi sobie z włosem anielskim - słowem - umie skręcić i powymieniać te cholerne cieknące rury wodne na mojej działce.

Skręcił co trzeba, przykręcił kranik, i ... ostatnim rucham docisnął porządnie i mocno, żeby nie ciekło - na co kranik pękł.

Mówię mu że nic nie szkodzi, że wielki jest, że zrobił te rury i mi nie leci fontanną, a kranik trochę boczkiem i tylko na odkręconym przecież. Ale on się zawziął na kranik i powiedział że wymieni, przyjdzie z kranikiem dwa.

Oki. Przyszedł. Wziął mój klucz francuski duży, małego nie mogliśmy znaleźć, wcięło, wziął włos i inne zabawki, i poszedł do piaskownicy.... eee.... to jest do kraniku, ja coś dłubałam przy domku. Robi. Przyszedł do domku jeszcze raz poszukać klucza małego. Nie ma. Dobra, zrobi dużym. I.... przychodzi za chwilę, minę ma nietęgą.... Popatrzyłam na paszczę, pomyślałam, domyśliłam się... Bu cha cha. Znów przekręcił kranik i rozwalił. Mówię, żeby się przejmował to to chińskie gówno pewnie, ale się tłumaczył: wiesz, bo już było dobrze i nie ciekło, tylko to tak trochę luźno było, to by ktoś mógł ręką okręcić i ci wyjąć na złom (fakt, ukradli mi tej wiosny ZEPSUTE kłódki!! Dwa razy! Kolega to wiedział.) No, to skręciłem dobrze! Żeby było na sztywno! No i ... znów pękło.

Kolega założył stary, lekko cieknący. Za miesiąc robimy podejście III.
I tak go lubię.

Sikory wyprowadziły trzeci lęg w moich budkach. Późny - już lato, zwykle wczesna wiosna. Dlatego nie przyprowadzałam kota. Dorosłe sikory se dadzą radę z kotem, znaczy zwieją. Ale karmiący rodzice to albo padną łupem czterołapego, albo pisklaki z głodu zdechną. Nie chciałam tego. Kot ma karmę. Teraz już będę mogła go tu puścić.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz