---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wznowiłam pisanie Ciekawej Medycyny, popularno-naukowego bloga. Zapraszam, fajny jest. Wiem, bo sama go napisałam. TUTAJ link.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

poniedziałek, 5 grudnia 2011

KOT - PAZURY

Kolejne dni aklimatyzacji - i list do eks-właścicielki:



Witam!

No to jeszcze kilka zdjęć Czarnej Mamby (taką ma u nas ksywkę Bobo)

Poznajemy się. Było kilka wybojów na drodze do sukcesu, ale generalnie
to bardzo fajny kot.

Pani Magdo! u Bobo łuszczą się (rozszczepiaja)  pazury - obejrzałam na spokojnie. Nie znam się specjalnie na kocich chorobach, ale na lekarskie oko to nie grzybica (nie ma przebarwień ani zniekształceń) a raczej wygląda na jakieś braki w diecie, albo wadę budowy taką genetyczną na przykład. To absolutnie mi nie przeszkadza w sensie pozostania Bobo u mnie. To zachowania typu systematyczne sikanie poza
kuwetą by przeszkadzało, ale na razie był pojedynczy incydent (był niestety), więc spokojnie. Wracając do pazurów. Jeśli po prostu Bobo rośnie i brakuje mu w diecie,to się wyrówna za jakiś czas. Gorzej jak
ma tak stale. Zwróciła Pani uwagę obcinając pazury na to czy są pęknięcia wzdłuż?
Najwyżej przejdę się za jakiś czas do weterynarza. Mam w planie dla niego  wypuszczanie do ogrodu (dla kota, nie weterynarza) - i fajnie żeby miał szansę wleźć na drzewo. Teren ogrodzony siatką więc
bezpieczny od psa. Ale po prostu z pazurami będzie miał więcej radochy z buszowania . Ale też widzę też że mu zaczynają czubeczki odrastać i one nie są rozwarstwione. Generalnie sierść mu lśni, oko się błyszczy,
włazi gdzie tylko może (u nas wolno mu chodzić po półkach i szafach i skwapliwie z tego korzysta) więc specjalnie się nie martwię.


Dziś zabrałam Bobcia na spacer dookoła bloku (do tej pory chodził ze mną po klatce schodowej i był bardzo zadowolny z tych spacerów). Z tego dzisiejszego zewnętrznego spaceru już nie był taki zadowolony -
głównie przestraszony. Cały czas siedział u mnie na ręku  - w puszorku i za pazuchą pod kurtką. Nosi się tak kicię całkiem wygodnie. Ale biedak jak sie przestraszył głosów samochodów, to przestał wyglądać z
rozpięcia kurtki, a prawie wlazł w rękaw, wtulił się i udawał że go nie ma).  No nic, zobaczymy. Jak nie polubi, to na działkę będzie jeździł w torbie. Niemniej, jeśli się przyzwyczai  do noszenia na ręku
to może być to dodatkowa radocha dla niego: nowe widoki, a moja ręka gwarantuje bezpieczeństwo. Co on doskonale rozumie, bo jak go jakiś dzwięk przestraszy to kierunek jest "wtulić się w pańcię" a nie
zwiewać. Poczytuję to sobie za sukces mojego w gruncie rzeczy bardzo ciepłego podejścia do Bobcia. Bobo też jest ciekawy świata i wiele rzeczy go interesuje i je "bada". I bardzo sensownie to robi, tak na
spokojnie i delikatnie. Niesamowity jest. Na razie ma tu tyle nowego że nic dziwnego że się trochę boi. W ogóle Śródmieście jest generalnie dużo głośniejsze i hałaśliwe, a przecież wszystkiego musi się od nowa
nauczyć - co jest co u nas tutaj. D latego nie od razu go wyprowadzałam nawet na klatkę, tylko zaczęłam jak już okrzepł na tyle że pierwsze objawy znudzenia się pojawiły.

Jak wrócił do domu to podjadł i długo spał, ale nie chował jakoś dużo więcej niż zazwyczaj - wiec myślę że głównie natłok wrażeń, ale nie żadna ciężka trauma. I o to chodziło.
Wrażenia robią kotu o tyle dobrze że mniej się nudzi = mniej wariuje (drapania mebli, próby łażenia po stole itd). O, właśnie przyszedł do mnie na fotel się wtulić. Często sobie siadamy razem - ja klikam swoją
robotę na kompie, klawiaturę mam cichą na szczęście - a Bobek śpi obok przytulony. No, to skoro przyszedł do mnie się wtulić (sam przyszedł!) to znaczy że spacer był oki.

Mój Boże, jaki on jest słodki.
Czy nie żal Pani oddawać? A jeśli żal, to czy może lepiej żebym się powstrzymała nieco w opisach i zachwytach? A podbił nawet serce mojego zdystansowanego ojca - nie słyszałam żeby tak ojciec "gruchał" nawet do wnuków, hi hi.

L







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz