---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wznowiłam pisanie Ciekawej Medycyny, popularno-naukowego bloga. Zapraszam, fajny jest. Wiem, bo sama go napisałam. TUTAJ link.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

sobota, 4 maja 2013

Nie da rady, oba samce


Ale jaja były z wtyczką....

Spsuła mi się wtyczka do kosiarki. Postanowiłam zreperować. Kupiłam wtyczkę.

Odsłona 1
Przyniosłam wtyczkę na działkę. Okazało się że nie wystarczy śrubokręt, trzeba mieć specjalnym śrubokręt z wąskim wejściem, bo śrubki są zagłębione w plastykowych dołkach. Wąskich. Zabrałam wtyczkę do domu.

Odsłona 2
Znalazłam śrubokręt, odkręciłam śrubki. Poszłam na działkę. Zapomniałam wtyczki.

Odsłona 3.
Przyniosłam wtyczkę na działkę. Zgubiłam główną śrubkę do wtyczki

Odsłona 4
Chrzanić śrubkę, ona i tak idzie na wcisku, może znajdę, a może obkleję wtyczkę. Skręcam jak jest.
Skręciłam. Namęczyłam się, dokręcałam, pilnowałam. Skręciłam. Pomyślałam, że wyprobuję, czy działa zanim będę sklejać. Biorę ci ja wtyczkę w łapki - i .... ojoj... Nie pasuje. Jak w dowcipie "nie da rady, oba samce". Tylko to były samiczki. Obie wtyczki były bezbolcowe, nie miałam czego wetknąć w kontakt. Cuś pięknego. Ja się nie pokapowałam, gościu co sprzedawał też nie, ani rodzony ojciec, co mi śrubokręt pomógł znaleźć. Nikogo nie tknęło.

Odsłona 5
Dziś wybrałam się na giełdę komputerową. Przypomniało mi się, że zlikwidowali sklep elektroniczny koło mnie. Nabyłam drogą kupna kabel zasilacza za 5 złociszy. Taki kabel co miał dużo amperów. W domu, jak się potem okazało mam jeszcze dwa takie kable, tak podjrzewałam, ale miałam giełdę po drodze, a dom nie, a bardzo chciałam zakończyć akcję "wtyczka". Nabyłam też kawałek rurki termokurczliwej, za pół złocisza (stargowałam z kompletu za 4 zł do jednej sztuki). W domu też była... Ale bardzo, bardzo chciałam skończyć akcję "wtyczka". A lokalnie nie po drodze mi do domu było.
Obciachałam co trzeba, zaczęłam skręcać. Przypomniałam sobie, żeby nawlec rurkę termokurczliwą. Bo potem nie przejdzie przez wtyczkę. Nawlokłam. Skręciłam. Zaizolowałam.
Odpaliłam próbnie. DZIAŁA. Good.
Naciągnęłam i obkurczyłam rurkę termokurczliwą.

Gotowe.

Już pierwsze koszenie w tym roku za mną.
A z wtyczki samiczki i jednego ze zbędnych kabli zrobię przedłużacz, jak znajdę śrubkę.

Odsłona 6
Wieczorem znalazłam śrubkę. Leżała na biurku.


Ileż taka działka dostarcza radości.


----
Na osłodę życia: piosenka o ciotce Matyldzie co ma rozpieszczonego kota (takie są najlepsze)
proszę, posłuchać można TUTAJ
(Jak ktoś zna coś o kocie to niech pisze jaka piosenka i gdzie w niej kot. Najlepiej dodać jeszcze linka do muzyki. Kolekcjonuję koty, zwłaszcza czarne.)

2 komentarze:

  1. A ja miałem niezłą radochę, że wtyczkę dziesięcioamperową do kosiarki można kupić na giełdzie komputerowej na dokładnie pierwszym stoisku (części do kosiarki to typowy sprzęt kupowany przez informatyków), za to za tabletami trzeba się nabiegać.

    Olaf

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam zaradność i operatywność, a te dodatkowe kable i rurki kiedyś też się przydadzą, tym bardziej że pobliski sklep zlikwidowali. Owocnych dalszych zmagań z martwą u żywą (trawnikiem) materią życzę. Mam nadzieję, ze zimni ogrodnicy zbytnio w uprawach Ci nie namieszają i kosiarka już na kolejny wyskok się nie poważy.
    Ukłony!

    OdpowiedzUsuń