---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wznowiłam pisanie Ciekawej Medycyny, popularno-naukowego bloga. Zapraszam, fajny jest. Wiem, bo sama go napisałam. TUTAJ link.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

piątek, 16 maja 2014

Złowiłam lina.

Lubię łowić.

Taki 32 cm lin to nieźle ciągnie. Ale uczepił mi się jeszcze większy, tak ciągnął, że myślałam, że zaczepiłam bobra. Złamał mi wędkę i się urwał przy łódce. Takie wyrazy, jakie popłynęły z moich ust, to nie wiedziałam, że je znam...

Zdjęcie tych ryb, co je upolowałam:


sobota, 3 maja 2014

Kochaj żywych.


Tu jest materiał o gościu, który nagrał piosenkę, żeby uczcić swoją zmarłą żonę, przeżyli razem 75 lat.
Zwrócił się do lokalnego studio nagrań, powiedział swoją historię. Zdecydowali się dać mu profesjonalną muzykę i pomogli przy tekście (głównie sam napisał) i zrobili profesjonalną melodię i nagranie.
Świetne? Jasne, że tak. Piękny hołd.
Ale…
Wiecie, ostatnio zmarł mąż mojej sąsiadki. Tak pięknie mówiła o nim po śmierci, ciekawe, bo przed śmiercią mówiła co innego. Jak troszkę pociągnęłam za język, to żale też jej się wylały i już nie był taki wspaniały.
No i właśnie…
CZEMU DOPIERO PO ŚMIERCI?
Nie wiem czemu dopiero po śmierci sąsiadka doceniła męża, może po prostu nie było to takie dobre małżeństwo. Nie wiem czemu Fred napisał piosenkę dopiero po śmierci Lorraine, mam tylko nadzieję, że byli bardzo dobrym małżeństwem i to właśnie chciał uczcić.
Czemu PO śmierci?!?!?
Czemu znajomy napisał żonie wiersz PO rozwodzie?
 
Czy Twój mąż żyje? Czy żyje Twoja żona? Czy żyje ten, którego kochasz? Kto, jeśli odejdzie, zostawi w Twoim sercu wyrwę wielkości lotniska?
 Żyje?

Napisz mu piosenkę.
(Zrób sernik, wypisz „kocham Cię” na trawniku przed blokiem, załatw wycieczkę na Nową Zelandię, rozstaw świece i róże w całym domu , cokolwiek!!!)
Teraz.
Na litość Boską, nie po śmierci!!!! Teraz. Nie wiesz ile masz jeszcze dni. Kochaj teraz. Dziś.



piątek, 2 maja 2014

Łapiesz stopa?

Odebrałam telefon:
- Czy Ty łąpiesz stopa na obwodnicy Serocka?
Zatkło mnie.
- Taaaak. Ale już złapałam. Minąłeś mnie? - faktycznie stałam w miejscu, gdzie była droga szybkiego ruchu a samochody ino śmigały. Długo nic się nie zatrzymywało...
- Tak, żona Cie poznała.
- To przyjedźcie na herbatę, bo pewnie jedziesz przede mną.
- Stoję. Zjechałem, że może wrócić i gdzieś Cię podwieść.
- To ja już dojadę, bo blisko. Herbata?
- A nie, ja tylko za szofera robię. A potem szybko dygamy do Warszawy, bo się z bratem umówiłem.

Jaki świat jest mały.

A wczoraj lin mi się zerwał. Duży. Złamał mi wędkę, a tak ciągął, że myślałam że złapałam bobra. Urwał się przy łodce, niepotrzebnie podciągnęłam w górę. A już tak się ucieszyłam....

niedziela, 20 kwietnia 2014

humor obiadów rodzinnych

Na obiedzie rodzinnym:
- Został tam kawałek woła na półmisku?
- Jakby ci to powiedzieć.... dupa. - powiedział członek rodziny podsuwając mi półmisek z płatem mięsa pod nos. Ryknęłam śmiechem:
- No, faktycznie, dupa. Wołowa!
Inny członek rodziny słysząc brzydkie wyrazy się wtrącił:
- O czym wy gadacie! - mając na myśli brzydkie wyrazy.
- O nagich faktach. Dupa wołowa.
Inny członek rodziny głupi nie był.
- I to naga. - i też parsknął śmiechem.


sobota, 19 kwietnia 2014

jak ubić gada - prezentacja Soniaczka

Poszłam sobie ci ja to sklepu co mi lapka sprzedał, bo dostałam takiego z wy stawy i prezentacja mi się włącza, a nijak ją z poziomu wygaszacza nie idzie ubić. Próbowałam i ja i znajomy administrator.

Dowiedziałam się na wejściu, że oczywiście, zdejmą mi prezentację - przywrócą ustawienia fabryczne. Zbladłam. Ja tam mam już sporo dograne. I worda i graficzne do zdjęć i lekarskie do DJCOMów. I trochę materiałów. Trzeba zrobić zrzut z dysku, a z wgrywaniem programów parę dni roboty....

No, ucieszona byłam po pachy...

I cieszę się, że po pierwsze miałam dużo czasu na gadanie z panem, po drugie, że ubrałam się w kieckę, taką "pod informatyków" - bo jemu się lepiej gadało ze mną. No i że nie dałam się zbyć, tylko stałam i tłumaczyłam jak bardzo mi to potrzebne i ile roboty z odtwarzaniem dogranych rzeczy.

Pan w końcu podłubał w systemie i znalazł jakiś programik Vajo, który miał szansę być tą prezentacją. Trochę mruczał pod nosem, że nie chce odistalować takiej składowej co nie trzeba, bo się zdestabilizuje system, i ja go rozumiem, bo też nie chciałam żeby się rozwalił system. Dobrze, że przed Świętami nie było dużo ludzi i gościu miał czas podłubać w programach. Ja bym się nie domyśliła, że coś podpisane Vajo to prezentacja, ale skoro gościu ma jakiś udział w tym co jest na lapki wkładane, to prędzej będzie wiedział, co odinstalować, zwłaszcza że tłumaczył że to nie jest zwykła aplikacja jakaś, tylko jakaś tam, taka bardziej. No i faktycznie trafił.

Popracowałam w sklepie parę minut na kompie i nic... Popracowałam w domu - nie włącza się. A dobrze, bo badziewie potrafiło się włączać nie tylko ca parę minut ale nawet w trakcie pracy i po prostu mi przeszkadzało. Im dłużej i więcej pracowałam na kompie, im lepiej go przystosowałam, tym bardziej przeszkadzało.

Fajnie, że już nie przeszkadza.

Czemu piszę o takich drobiazgach, zamiast o życiu? Bo w życiu dzieją mi się rzeczy, których nie wypada opisywać na blogu. A aż mnie rozsadza. I co? Nic. Jeszcze się pomęczę, a pocieszę tymi rzeczami, które są miłe, a na tyle nie osobiste, żeby odsłaniały jeszcze tą czy inną osobę.





poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Powaliło mnie. Myślę że trudno być facetem.

 
Nie moje, opublikowane przez:
Dziwna planeta
 
 
Ona chce, żebym był jej bohaterem:
Czy to dlatego chce mi się płakać?
Bezradne dziecko we mnie
Czuje się teraz zdradzone i porzucone,
Bezradniejsze niż kiedykolwiek.
Nie ma dokąd iść
Nigdzie schronienia
Na tej Dziwnej Planecie

Jesteś mi tak droga
Jednak ty pewnie wolałabyś
Widzieć mnie wojownikiem
– Pogromcą gromów,
Obrońcą wszystkich niewinnych,
Jakim sam niegdyś pragnąłem być;

Jak mam ci powiedzieć,
Że czuję się tak jak wtedy
Gdy po raz pierwszy stanąłem przed ognistą ścieżką
Niezdolny się poruszyć,
A co dopiero zrobić krok naprzód?
Jak mam się stać mężczyzną,
Jeśli nikt nigdy mi nie pomógł przebrnąć
do końca
przez cierniste dzieciństwo?


niedziela, 13 kwietnia 2014

Wierzyć w ludzi

Dzień jak co dzień, drobne radości, drobne małe codzienne frustracje.

Poszłam Ci ja do Biedronki, robię zakupy, a że miały być małe, koszyczka pod ręką nie było, to ładuję paczuszki w zgięcie łokcia. Przy cukinii zgrabna górka w połowie rozsypała mi się po podłodze, a połowa została mi na łokciu. Schylić się nie mogę, bo się reszta posypie.

Dzięwczę młode, z wózkiem, spojrzało na mnie bystro. I pozbierało szybciutko graty z podłogi. Popatrzyło na zgięty łokieć, wypełniony produktami.
- Powinnam była wziąć wózek. - Powiedziałam.
Dziewczę położyło moje produkty na cukinię.
- Zaraz pani przyniosę. Niech pani poczeka.
I dziewczę przywiozło mi wózek.

Po prostu było uprzejme.

Boże. Tak po prostu, z życzliwości.

Tyle jest pchania, stukania torbą, przeciskania się z siatami, trukania w plecy, nogi, warknięć czasem.

A ona pozbierała rozsypane zakupy i przyniosła wózek.

Da się.