jackarandy (czytaj: dżakarandy)
Cała fioletowa korona i czarny pień. Najpierw wypuszczają masowo kwiaty, dopiero potem liście. Stąd ten efekt absurdu, jakby drzewo było z innej plany.
Jak wyjeżdżałam z Sydney do Cairns przed grudniem, to dopiero zaczynały kwitnąć, ale nie w Górach Błękitnych, czyli moim bazowym miejscu, tylko kwitły w mieście, gdzie cieplej. To się nie naoglądałam, tyle co z samochodu w drodze na lotnisko. W Cairns nie było, bo za ciepło, tam były podobne czerwone, o których już ze dwa razy pisałam, też śliczne. Jak wróciłam z Cairns to już było po jackarandach w Sydney. W Błekitnych nie zauważyłam ani sztuki. Ale niespodzianka spotkała mnie w zimniejszym Melbourne. Tu jeszcze kwitną. Już mają liście, ale nadal są absurdalnie fioletowe. I śliczne. Tak, że nawet fioletowa jest ziemia pod nimi, gdy gubią kwiaty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz