---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wznowiłam pisanie Ciekawej Medycyny, popularno-naukowego bloga. Zapraszam, fajny jest. Wiem, bo sama go napisałam. TUTAJ link.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

poniedziałek, 9 stycznia 2012

WAMPIR


 
Czytam sobie zaprzyjaźnionego bloga „Na Uboczu” (jest po prawej w linkach), jako że pogodny duch autorki pomaga mi przechodzić gładziej nad przeciwnościami tego świata. I blog jest super. Ale wmurowało mnie jak przeczytałam komentarze.

Jeden z komentujących pisze o szukaniu pracy (zaczyna od „jak mi ciężko”). I mendzi na pracę biurową. Cóż…  Moja praca biurowa na początku to faktycznie była mało płatna, ale i tak na wejściu kilka lat temu dali mi więcej niż wspominane przez narzekającego 1500. Teraz moja praca biurowa płaci mi bardzo dobrze. Może gdyby wysiłek szanownego narzekającego zamiast w narzekanie włożyć w zmianę postawy życiowej, to pracodawcy mieliby lepsze propozycje? Kursy, po których życie jest lepsze, to robi sporo instytucji, na przykład dobre kursy tego typu to są w AMŻ (więcej: kliknij) i oni są względnie tani. Polecam.


A żeby nie było, że nie piszę o kocie:  dziś głównie śpi po działkowym spacerze. I nie gryzie  - co zwykle uprawiał z rana, żeby wywołać zabawę w kociego berka. Więc chyba strasznie mu się w mieszkaniu nudziło i pomysł z działką trafiony.

Nie wiem tylko ile ja wytrzymam tej działki. Bo wersja druga obsługi kociego spaceru na działce to bieg ze smyczą przez krzak za kotem. Też mi dawało popalić, bo ja się nie przecisnę przez tak drobne szpary jak mój kot. Ale może niedługo będzie można go puszczać bez smyczy.

Bardzo zainteresowało go co to ja tam z ziemi wydłubuję. A dłubałam nasiona nasturcji. Oraz pilnował się Pańci – dlatego mam nadzieję że będzie można puszczać luzem. Na wołanie łeb wystawiał lub przychodził. Na zamykanie drzwi leciał do domku. W domku po obejrzeniu wszystkich kątów - ukochał dwa miejsca. Jedno w najciemniejszym rogu w szafie (wersja "nie ma kota"). Drugie - na fotelu przy kominku. W cieple.  I tak żeśmy sobie razem na dwu fotelach przy kominku siedzieli. Idylla.

Po powrocie kot  zjadł gigantyczną porcję żarcia, i walnął się spać. Ja podobnie. Dziś wygląda na to, że też oboje wypoczywamy po wyprawie – tak na siedząco-śpiąco.

niedziela, 8 stycznia 2012

DZIAŁKA

Kocinda się oswoił i zaczął trochę rozrabiać. No, to żeby kot się nie nudził, a wybiegał - dziś wyprowadziłam pierwszy raz zbója na działkę.

Bardzo był zaciekawiony, bał się też, ale tylko trochę. Widać było, że się zastanawia, czy łazić po mokrej trawie, czy nie. W końcu postawił na łażenie. Ze smyczy bałam się spuścić, żeby w Polskę nie poszedł. A smycz krótka. No to dowiązałam sznurek.

Co zrobił kot? Oczywiście wlazł w największe krzaki, splątał linkę i wyszedł z drugiej strony. Bardzo z siebie zadowolony, tylko zdziwiony - co go trzyma. I stał.

Co zrobiła Lila? Zawiązała linkę z jednej strony krzaków. Poszła dookoła po kota. Odwiązała linkę od smyczy kota. Z kotem pod pachą poszła dookoła z powrotem na pierwszą stronę. Odwiązała linkę. Ściągnęła linkę z krzaków. Przywiązała linkę do kota. I tak dookoła Wojtuś.


Cóż… Nie wiem czy kot się wybiegał i nachodził, ale ja zdecydowanie tak.

sobota, 7 stycznia 2012

TEATR

Wróciłam z teatru i podam na twarz.
Rano spacer, potem obiad u kumpla, do domu na tyle, co by się przebrać i do teatru.

Byłam na 10 murzynkach wg Agaty Christie, którzy w ramach poprawności politycznej zmieniali nazwę, ostało się na „i nikogo nie było” czy jakoś podobnie. Książka lepsza. Przedstawienie – jak przedstawienie, za to towarzystwo miałam super.

A dwa dni wcześniej byłam na Nędznikach w Romie i było bardzo fajnie! Towarzystwo też, bo byłam z moim kumplem ze studiów, dawno nie widzianym, obecnie z Antypodów. Kangur przyleciał do Wawki na Boże Narodzenie. Ale jeśli kto nie ma Kangura do towarzystwa to i tak warto iść.


Ponadto wygenerowałam kolejny kawałek mojego bloga medycznego: odcinek o mleku i ehem…. kupie. Na „Ciekawej Medycynie – trudne pytania” http://ciekawamedycynat.blogspot.com/2012/01/mleko-i-kocia-kupa.html

Tak żeby nie było, że straciłam z oczu wątek główny niniejszego bloga, czyli mojego kota. Już mi to wypominają w komentarzach, że wątek główny, no to nie zawiodę czytelników. Dziś zwalił z szafki wazon z wodą i różyczkami. Bo jak się obracał, to się dupcia nie zmieściła.... Niewinne maleństwo.

piątek, 6 stycznia 2012

RÓŻE

Mam róże. Dwa bukiety. Piękne.

Zastanawiało mnie dlaczego czerwone róże wypijają wodę ponad dwukrotnie szybciej niż drugie. Dziś tajemnica się wydała, bomba wybuchła. Jak obudziłam się rano to na własne oczy zobaczyłam. Po prostu - ktoś im pomagał.

Na zdjęciu poniżej kot je obgryza (co mu wolno), ale jak się obudziłam to widziałam jak pije. A różowy jęzor przeświecał przez ścianki wazonu.

Trzeba jedną piękną rzecz o moim kocie powiedzieć. Przestrzega zakazu nie łażenia po stole. Czerwone róże stoją na szafce, tam wolno kotu chodzić i je obgryza (pozwalam, róża jest jadalna, a mi nie ubędzie jak kocina obryzie dwudziesty liść i zostanie 19. Kotu trochę zielska służy. I lubi róże.) Pomarańczowy bukiet stoi na stole, gdzie kotu włazić nie wolno. I co? I nie ma nic obgryzionego! A stoją już dwa tygodnie te bukiety. Czerwone mają solidnie pogryzione liście. Ja sobie zdaję sprawę, że nie upilnuję cały czas, na przykład w nocy i że kot tam pewnie przychodzi na patrol, czasem widzę te partyzanckie akcje. Ale ON HONORUJE ZASADY (na swój sposób). Popatrzeć popatrzy, ale tych ze stołu nie rusza.  Bardzo inteligentna bestia.

Trochę sobie poczytałam o behawioryźmie kotów i to mi procentuje. Mało mu zabraniamy, głównie tam gdzie by mu zaszkodziło i wygląda że on to rozumie. Bo jak chce czegoś nowego - na przykład gdzieś wejść to wyraźnie robi to w obecności człowieka, i jeszcze się na ludziów ogląda. I jak się mówi "możesz", tudzież grucha do niego w stylu "dobry kotek, możesz, możesz, tak, tak" - to idzie. Jak słyszy "oj, nie, kocie. NIE!". To staje. I porzuca przedmiot. Poważnie. Przy czym, jeśli tylko można mu to coś dać, czy na to pozwolić - to ma pozwalane. Jak średnio można - to jest "ostrożnie, kocie", albo na rękach, albo jakoś zabezpieczając kota czy przedmiot, czy planowaną trasę - żeby mógł sobie obejrzeć, bo koty bardzo potrzebują obejrzeć i skontrolować przestrzeń. I on zmienia zachowanie - idzie powoli, albo grzecznie siedzi na ręku tylko łeb chodzi, Żadnych skoków, żadnego pchania się na siłę. Kurcze, ja wiedziałam że koty są inteligentne, ale nie myślałam że aż tak. No i powiedzmy sobie szczerze - konsekwentna i mądra życzliwość dla kota w postępowaniu właściciela też ma pewne znaczenie. Ale głupi kot by tego nie docenił, albo nie załapał kodu komunikacji.

I znowu mi zeszło na kota. Jasne że tak, bo ludzie mają ochronę danych osobowych i wizerunku, a zwierzak jednak mimo wszystkich zwierząt ma status własności. I nie przygada mi za opowiadanie o nim ani nie da w papę. To tak - gdyby ktoś się zastanawiał czemu nie piszę o domownikach :-). A tak na wszelki wypadek.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dołożyłam też relację z wyjazdu do Turcji. Jest w październiku 2011, na tym blogu.
Na moim drugim blogu "Ciekawa Medycyna" dołożyłam odcinek o zawałach (link po prawej).

poniedziałek, 2 stycznia 2012

POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI

Był film pod takim tytułem. Piękny zresztą. A piszę o tym bo nauczyłam się pisać w przeszłości na blogu!

Tak, da się. Można na blogu publikować "wstecz".
No to dodałam serię o Mambie. Małej czarnej Mambie. Tej na zdjęciu. A co.
Można obejrzeć jako grudzień zeszłego roku :-)))

Lila

CHOINKA I SZTUCZNE OGNIE

Choineczka w tym roku lapkowo-ciasteczkowa. Czyli moja ulubiona. Czekoladki już zjadłam.

No i co ja poradzę, że najbardziej podoba mi się jak wiszą ciastka, pierniczki, czekoladki, orzechy i jabłuszka? Mogą być też gruszki - i nawet jedna wisiała, ale też już zjadłam. I to jest nauczka, żeby fotografować choinkę od razu, a nie po Świętach.


Natomiast Sylwestra spędziłam tam, gdzie już od dawna bardzo chciałam, to jest na plaży. Nadwiślańskiej.  Urokliwe miejsce.  Z widokiem na Warszawską Starówkę, nieodłączny Pałac Kultury i całe długie wybrzeże. Troszku było zimno, a szłam na te zdjęcia przeziębiona, więc za rozsądne to nie było, ale owinęłam się kocykiem na czas robienia zdjęć. Miałam dziką ochotę na te sztuczne ognie. Warto było.

MAM KOTA

Zawsze chciałam mieć kota, i jakoś tak się nie składało, tysiąc powodów było, żeby nie. A teraz mam. Ślicznego. Od miesiąca mam. I już zostanie. Jest dorosły, sprytny, i czarny. Bardzo czarny. Ma czarne wąsy, nos i nawet poduszeczki łap. To całkiem fajny pierwszy wpis.

 



(Nie wiem, czy wiecie że pisząc bloga można publikować "wstecz". Skwapliwie z tego korzystam. Ale ten powyższy wpis jest pierwszy. Oryginalny pierwszy.)