Dziś był pogrzeb jednego człowieka z mojej rodziny. Dożył pięknego wieku, dzieci, wnuków i prawnuków.
To moja pierwsza śmierć kogoś kto ze mną rozmawiał, pytał co słychać, kogo ja pytałam co słychać, z kim wchodziłam w interakcję. Z kim rozmawiałam na żywo jeszcze jakiś miesiąc temu (i wtedy jeszcze zupełnie nie wybierał się na tamten świat). I czy spodziewacie się, że napiszę o wielkim bólu? Jakoś tak.... Kurcze. Jestem katoliczką. Ten człowiek też był katolikiem. Dla katolików to tylko przejście. Nic więcej. Jaki ból? Może trochę tęsknoty i tyle.
Nie wiem jak pocieszać ateistów. Przepraszam. Czasem wierzącym jest łatwiej.
Na cmentarzu było słonecznie, spokojnie i pięknie. Szumiały drzewa. Mała skrzynka (pewnie po kremacji) wylądowała w ziemi. Przebiegła wiewórka. Oczywiście komuś z żałobników zadzwonił telefon, jakby to było jakby się nie zdarzyło.
Jakiś gość grał na flecie, ale naprawdę pięknie grał. Znam utwór, ino nie kojarzę jak się nazywa. Taka spokojna melodia, dobra do pogrzebu.
No, to mamy agenta po tamtej stronie. Szczegółów - jak zwykle na publicznym blogu - nie napiszę, bo może zainteresowani sobie nie życzą. I nie o nazwiska tu chodzi, a o zjawisko. O zjawisku napisałam.Wiem, że moje poczucie humoru może niektórych dziwić. Ale tu zostało tylko opakowanie. Najważniejsze rzeczy dzieją się podczas życia, a nie podczas pogrzebu przecież! Do licha, ludzie, kochajcie PRZED śmiercią! Dajcie mi wszystkie kwiaty z grobu póki jestem żywa! Tylu ludzi odkłada życie na "potem".... Lubię czuć życie. Rozmawiać, słuchać, siedzieć w zieleni, głaskać kota.... No, wracając do poczucie humoru - to uchylę rąbka: zmarły był lekarzem. Na zakończenie dowcip w klimacie lekarskim - mój zmarły musi mi czytać przez ramię, bo nie zdążyłam mu opowiedzieć.
---
To moja pierwsza śmierć kogoś kto ze mną rozmawiał, pytał co słychać, kogo ja pytałam co słychać, z kim wchodziłam w interakcję. Z kim rozmawiałam na żywo jeszcze jakiś miesiąc temu (i wtedy jeszcze zupełnie nie wybierał się na tamten świat). I czy spodziewacie się, że napiszę o wielkim bólu? Jakoś tak.... Kurcze. Jestem katoliczką. Ten człowiek też był katolikiem. Dla katolików to tylko przejście. Nic więcej. Jaki ból? Może trochę tęsknoty i tyle.
Nie wiem jak pocieszać ateistów. Przepraszam. Czasem wierzącym jest łatwiej.
Na cmentarzu było słonecznie, spokojnie i pięknie. Szumiały drzewa. Mała skrzynka (pewnie po kremacji) wylądowała w ziemi. Przebiegła wiewórka. Oczywiście komuś z żałobników zadzwonił telefon, jakby to było jakby się nie zdarzyło.
Jakiś gość grał na flecie, ale naprawdę pięknie grał. Znam utwór, ino nie kojarzę jak się nazywa. Taka spokojna melodia, dobra do pogrzebu.
No, to mamy agenta po tamtej stronie. Szczegółów - jak zwykle na publicznym blogu - nie napiszę, bo może zainteresowani sobie nie życzą. I nie o nazwiska tu chodzi, a o zjawisko. O zjawisku napisałam.Wiem, że moje poczucie humoru może niektórych dziwić. Ale tu zostało tylko opakowanie. Najważniejsze rzeczy dzieją się podczas życia, a nie podczas pogrzebu przecież! Do licha, ludzie, kochajcie PRZED śmiercią! Dajcie mi wszystkie kwiaty z grobu póki jestem żywa! Tylu ludzi odkłada życie na "potem".... Lubię czuć życie. Rozmawiać, słuchać, siedzieć w zieleni, głaskać kota.... No, wracając do poczucie humoru - to uchylę rąbka: zmarły był lekarzem. Na zakończenie dowcip w klimacie lekarskim - mój zmarły musi mi czytać przez ramię, bo nie zdążyłam mu opowiedzieć.
---
Pan Czesio
Apteka.
Za ladą młoda adeptka farmacji. Na zapleczu - stary farmaceuta pan
Czesio pije spokojnie trzecią kawę. Przychodzi klient i podaje receptę.
Aptekarka czyta po cichu: CCNCMJDMJSINS. Nie ma zielonego pojęcia co to
oznacza i prosi o pomoc pana Czesia. Ten bierze receptę do ręki, bez
chwili zastanowienia podaje jakiś lek, inkasuje pieniądze. Zadowolony klient wychodzi. Aptekarka prosi o wyjaśnienie starszego kolegę.
-
A to proste. Mamy z panem doktorem umowne skróty. Ten oznacza: "Cześć
Czesiu. Nie wiem co mu jest. Daj mu jakiś syrop i niech
spływa".
(Zmarły nie miał takich skrótów, ale dowcip by mu się podobał)
(Zmarły nie miał takich skrótów, ale dowcip by mu się podobał)
chyba mam inne podejście do tematu umierania i przechodzenia, i to przećwiczone na własnej skórze. Trafiła mi się śmierć osoby bliskiej w wieku jeszcze niepełnoletnim i myślę, że jak kogoś był obok i go nie ma, a się go kochało, to pozostaje dziura, niezależnie od tego, co się uważa na temat życia po. I sporo czasu upływa, zanim się ona zasklepi.
OdpowiedzUsuńNo przecież mówię, że nie umiem pocieszać niewerzących
OdpowiedzUsuńHm? Obawiam się, Lilu, że nie masz wystarczającej ilości danych, żeby stawiać takie tezy (w związku z tym, jakoś pachnie to ocenianiem, a ocenianie jest wymieniane jako jedna z przeszkód w efektywnej komunikacji). Odechciało mi się pisać. Jeśli potrzebujesz jedynie, żeby Ci pisano, że masz fajne wpisy, no to mnie to z lekka przerasta.
OdpowiedzUsuńDZiękuję za
Usuń1. wzorową komunikację z twojej strony, z brakiem oceniania, pięknie pokazałaś jak to się robi.
2. wsparcie w okresie żałoby.