

Witam!
No to jeszcze kilka zdjęć Czarnej Mamby (taką ma u nas ksywkę Bobo)
Poznajemy się. Było kilka wybojów na drodze do sukcesu, ale generalnie
to bardzo fajny kot.
Pani Magdo! u Bobo łuszczą się (rozszczepiaja) pazury - obejrzałam na spokojnie. Nie znam się specjalnie na kocich chorobach, ale na lekarskie oko to nie grzybica (nie ma przebarwień ani zniekształceń) a raczej wygląda na jakieś braki w diecie, albo wadę budowy taką genetyczną na przykład. To absolutnie mi nie przeszkadza w sensie pozostania Bobo u mnie. To zachowania typu systematyczne sikanie poza
kuwetą by przeszkadzało, ale na razie był pojedynczy incydent (był niestety), więc spokojnie. Wracając do pazurów. Jeśli po prostu Bobo rośnie i brakuje mu w diecie,to się wyrówna za jakiś czas. Gorzej jak
ma tak stale. Zwróciła Pani uwagę obcinając pazury na to czy są pęknięcia wzdłuż?
Najwyżej przejdę się za jakiś czas do weterynarza. Mam w planie dla niego wypuszczanie do ogrodu (dla kota, nie weterynarza) - i fajnie żeby miał szansę wleźć na drzewo. Teren ogrodzony siatką więc
bezpieczny od psa. Ale po prostu z pazurami będzie miał więcej radochy z buszowania . Ale też widzę też że mu zaczynają czubeczki odrastać i one nie są rozwarstwione. Generalnie sierść mu lśni, oko się błyszczy,
włazi gdzie tylko może (u nas wolno mu chodzić po półkach i szafach i skwapliwie z tego korzysta) więc specjalnie się nie martwię.
Dziś zabrałam Bobcia na spacer dookoła bloku (do tej pory chodził ze mną po klatce schodowej i był bardzo zadowolny z tych spacerów). Z tego dzisiejszego zewnętrznego spaceru już nie był taki zadowolony -
głównie przestraszony. Cały czas siedział u mnie na ręku - w puszorku i za pazuchą pod kurtką. Nosi się tak kicię całkiem wygodnie. Ale biedak jak sie przestraszył głosów samochodów, to przestał wyglądać z
rozpięcia kurtki, a prawie wlazł w rękaw, wtulił się i udawał że go nie ma). No nic, zobaczymy. Jak nie polubi, to na działkę będzie jeździł w torbie. Niemniej, jeśli się przyzwyczai do noszenia na ręku
to może być to dodatkowa radocha dla niego: nowe widoki, a moja ręka gwarantuje bezpieczeństwo. Co on doskonale rozumie, bo jak go jakiś dzwięk przestraszy to kierunek jest "wtulić się w pańcię" a nie
zwiewać. Poczytuję to sobie za sukces mojego w gruncie rzeczy bardzo ciepłego podejścia do Bobcia. Bobo też jest ciekawy świata i wiele rzeczy go interesuje i je "bada". I bardzo sensownie to robi, tak na
spokojnie i delikatnie. Niesamowity jest. Na razie ma tu tyle nowego że nic dziwnego że się trochę boi. W ogóle Śródmieście jest generalnie dużo głośniejsze i hałaśliwe, a przecież wszystkiego musi się od nowa
nauczyć - co jest co u nas tutaj. D latego nie od razu go wyprowadzałam nawet na klatkę, tylko zaczęłam jak już okrzepł na tyle że pierwsze objawy znudzenia się pojawiły.
Jak wrócił do domu to podjadł i długo spał, ale nie chował jakoś dużo więcej niż zazwyczaj - wiec myślę że głównie natłok wrażeń, ale nie żadna ciężka trauma. I o to chodziło.
Wrażenia robią kotu o tyle dobrze że mniej się nudzi = mniej wariuje (drapania mebli, próby łażenia po stole itd). O, właśnie przyszedł do mnie na fotel się wtulić. Często sobie siadamy razem - ja klikam swoją
robotę na kompie, klawiaturę mam cichą na szczęście - a Bobek śpi obok przytulony. No, to skoro przyszedł do mnie się wtulić (sam przyszedł!) to znaczy że spacer był oki.

Czy nie żal Pani oddawać? A jeśli żal, to czy może lepiej żebym się powstrzymała nieco w opisach i zachwytach? A podbił nawet serce mojego zdystansowanego ojca - nie słyszałam żeby tak ojciec "gruchał" nawet do wnuków, hi hi.
L
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz