---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wznowiłam pisanie Ciekawej Medycyny, popularno-naukowego bloga. Zapraszam, fajny jest. Wiem, bo sama go napisałam. TUTAJ link.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

czwartek, 1 grudnia 2011

KOT - START

Grudzień upłynął mi pod hasłem kota.

Przyjechał do mnie 27 listopada. Spory, już dwuletni. Po kilku dniach napisałam do właścicielki jak przebiega aklimatyzacja - wiadomo - największy hardcor jest na początku :-)



Witam!

Bobo jest niesamowity!

Po pierwsze - jest bardzo inteligentny. Jednocześnie delikatny i
wytrwały i mądry.
Po drugie - jest świetnie wychowany - widać że mu było u Pani dobrze.
Czasem koty mają jakieś lęki - nie pozwalają dotknąć łap czy brzucha,
czy uszu - Bobo daje się głaskać po wszystkim i lubi dotyk. Widać że
nie miał żadnej traumy. A przy małym dziecku - to naprawdę
osiągnięcie.

-----
Drugiej nocy już nie wył tak głośno. Swoją drogą mój błąd. Pierwszej
nocy. Miauknął - wstałam. Stał pod drzwiami rodziców - bo tam jest
najlepsza dziura do chowania się za łóżkiem. Miauknął drugi raz -
myślałam że coś się kotu dzieje - wstałam. To samo. Zobaczył że miauk
działa - i urządził koncert ze skakaniem. Zrozumiałam - przeczekałam.

Drugiej nocy miauknął kontrolnie. Wstałam. Siedzi pod drzwiami
rodziców. Powiedziałam: NIE. Drugi raz miauknął  - nie wstałam. I
spokój.

Ciekawe co będzie dziś w nocy.

------
Wydaje mi się że mało je. Może nie mam wyczucia - ale na ile dni
starcza Pani puszka, a na ile saszetka?

Kuwetkowe sprawy - ok.
 -----

Zdobywa nowe tereny. Fajnie bada otoczenie. Żadnego skakania w ciemno.
Żadnego łażenia po szeleszczących obiektach (a mieszkanie jest raczej
zagracone i mnóstwo rzeczy szeleści). "Nie ma kota".  Popatrzy z tej,
popatrzy z tamtej, wejdzie z drugiej strony, popatrzy z góry z innego
miejsca. Coś niesamowitego. U mnie łazi po szafach i półkach - a wolno
mu, tylko po stole nie. I niesamowite jest to jak zdobywa nowy teren.
NIc nie spada. Nic nie słychać. A kot nagle pojawia się w środku
koszyka, czy na szczycie szafy.

Dziś pierwszy raz sam przyszedł do mnie się przytulić i posiedzieć.
Do tej pory generalnie przychodził się połasić na chwilkę, a tak to
krążył po mieszkaniu albo spał. Zaczyna mnie traktować jako "swojego
dużego". To pierwszy krok.

Głaszczę i chwalę kiedy tylko zobaczę. Rodzice też do niego gruchają -
spodobał się. Jest kochany. I widać że on to rozumie że jest chciany
i akceptowany.

Tak że dobrze idzie. W załączniku zdjęcie.
Pozdrawiam

Lila

środa, 2 listopada 2011

EGIPT

Plaża i drinki z palemką.
I obłędnie kolorowe ryby.
I fale, które potrafią naprawdę mocno rzucić o rafę, a koral jest ostry!.
I księżyc w poprzek, jak na meczetach i ichnim czerwonym krzyży.
I ciepły wiatr...












sobota, 1 października 2011

TURCJA

Październik upłynął mi pod hasłem Turcji. Uparłam się jechać do Kemer, bo tam góry podobno góry stykają się z morzem. I faktycznie.





Samolotem leci się tam 2,5 godziny, na zdjęciu widok na okolice Okęcia.



Antalę z charakterystycznym portem można obejrzeć z góry, przed lądowaniem.









W górach rosną fiołki afrykańskie, tak po prostu sobie rosną, jak nasze, pod nogami. Tam jest ślicznie!














W morzu pływają rybki, ludzie też, chociaż jak dla mnie woda była już trochę zimna.




 
A z hotelu ładnie widać półwysep. I za dnia i poniżej to samo ujęcie nocą.












Lubię Turcję.
Lila

piątek, 2 września 2011

DOMEK NA PLAŻY

Kołobrzeg. Domek na palach, na plaży. Tak, poważnie, i to za sensowne pieniądze. Standard taki turystyczny-niższy, ale jakie widoki! I szum morza cały czas. I smażalnia pod nosem. Zachody słońca z leżaczka.


PS. Ponieważ widzę w statystyce bloga, że ten wpis się googla, to ja tu podam telefon do tych domków:  600 528 272. Nie mam z tego żadnych pieniędzy, ale kwękali ostatnio, że za mało klientów. A to piękne miejsce. Jak ostatnio szukałam tego telefonu do nich, to dzwoniłam po kołobrzeskich smażalniach, bo zmienili numer, a strony w necie nie mają. Na szczęście ludzie ze smażalni byli zarówno mili jak i zorientowani.







piątek, 1 lipca 2011

ŚMIERĆ PRZYJACIELA

Lipiec – śmierć przyjaciela.


Spędziłam przy nim ostatni tydzień jego życia. Zdążyłam pogadać i się pożegnać.

W zakamarku mojego mózgu pozostanie w słońcu, na werandzie domu, palący fajkę. Gadający ze mną o wszystkim.
Nie, w ostatnim tygodniu już nie był wstanie siedzieć. To obraz z wcześniej. Mam nadzieję, że wygląda teraz czasem zza chmury. A to, że życie mi się coraz fajniej układa, to dlatego, że czasem szepnie coś Najwyższemu na ucho.

I nie będzie zdjęć z lipca.

piątek, 1 kwietnia 2011

OBRONA. Żaby niebieskie.


 Kwiecień miałam obronny :-)

19 broniłam doktorat. Mam literki przed nazwiskiem. Rzadka okazja zobaczyć mnie na zdjęciu - dobrzy ludzie zrobili (dziękuję Paniom z Dziekanatu)


Kwiecień był wyjątkowo ciepły w tym roku i suchy, więc postanowiłam imprezkę dla znajomych zrobić na słoneczku, na działce. Ale aż tak prosto to nie było: Przed obroną poszła po działkach fala włamów. A impreza obronowa miała być właśnie na tej działce. No to co robiła przyszła Pani Doktórka na 3  i 2 dni przed obroną ? Spała w puchowym śpiworze na działce, żeby pilnować czajnika elektrycznego i ciasteczek dla gości. Co by nie ukradli. W dniu obrony na działce spał kumpel i pilnował (dzięki!). 

 Na początku zrobiłam doroczny rajd Niebieskie Żaby. Bo jest taka jedna żaba, nazywa się moczarowa, której samce w okresie godowym przebarwiają się na niebiesko. I to całkiem solidnie. Tym razem się nie udało zobaczyć, ale ładna pogoda była do spaceru. 


wtorek, 1 marca 2011

ARTYKUŁY. DZIAŁKA.

W marcu...
Pojechałam sobie pisać artykuły. W świętym spokoju, przy kominku. I nie uwierzycie gdzie – do domu rekolekcyjnego w Olszy. Prowadzony jest przez wspólnotę ŚWIECKĄ, co mi się, już jak usłyszałam, spodobało. Na miejscu spodobało mi się jeszcze bardziej. I przez tydzień powstało dużo artykułów. Nie to żeby mój szef znalazł czas na przeczytanie, więc na razie nie opublikowałam. Ale napisałam. Teraz, prawie rok później, gdy to piszę, mam więcej czasu i będę wracać do tematu – mam gotowce.

Wiosna była wyjątkowo ciepła i sucha. Dlatego jeszcze zrobiłam małą imprezkę przy ognisku, taką typu „palimy łęty po zimie, i pieczemy kiełbaski”.