Napaliłam się na lapkę oliwną lub podobną w zielonym szkle. Lub niebieskim, ale nie mam prostego pomysłu skąd niebieskie pozyskać. Zielone - jest w butelkach.
Teatrzyk "Tańcząca z butelkami" przedstawia sztukę pod tytułem:
Teatrzyk "Tańcząca z butelkami" przedstawia sztukę pod tytułem:
(fanfary!!!!)
"Tniemy butelkę"
Prolog
Dawno dawno temu... No, nie, no, dobra, całkiem współcześnie przeprowadziłam wywiad jak się przecina butelkę i robi z niej szklaneczkę. Naleję oliwy, knot zrobię, będzie pięknie.... Najprostszy wydał mi się sposób ze sznurkiem: zawijamy sznurek dookoła butelki na wysokości cięcia, polewamy palnym badziewiem, palimy, a potem wrzucamy do zimnej wody. Podobno pęka.
Akt pierwszy - oliwa
Wzięłam oliwę. Będą ją palić za chwilę w szklaneczce, mogę palić na butelce.
Butelkę owinęłam knotem, polałam oliwą knot, odpaliłam, i..... Nie chciało się palić. Z wielkim bólem, trzymając dłuższy czas w płomieniu świecy, długo grzejąc dałam radę przeciąć jedną butelkę, rozwalając ją solidnie przy okazji. No, nie działa, nie to paliwo.
Kurtyna.
Akt drugi - zmywacz do paznokci
Jako że resztka zielonej butelki dawała prześliczne światło jak się w niej odpaliło świeczkę - zachęciłam się do dalszych prób. Autorzy poradnika cięcia butelek zalecali jako paliwko acetonowy zmywacz do paznokci. Wzięłam zmywacz.
Co prawda bezacetonowy, bo taki miałam, ale jacyś dobrzy ludzie powiedzieli mi, że to wszystko jedno. Owinęłam, polałam knot, podpaliłam i.... Knot palił się za dobrze. Cokolwiek było w tym zmywaczu paliło się błyskawicznie, jeszcze nad sznurkiem, i nie rozgrzewało szkła. I szybko gasło. Nawet polewając dużą ilością zmywacza i długo paląc nie udało mi się rozgrzać żadnej butelki. Ani jedna nie pękła.
Kurtyna.
Akt trzeci - zróbmy miksa.
Po konsultacji z chemikiem zmieszałam oliwę ze zmywaczem, wstrząsnęłam buteleczkę, zrobiłam emulsję (jakoś słabo się mieszało, choć powinno). Polałam knot, licząc na to, że oliwa ściągnie trochę lotność zmywacza, a zmywacz podkręci słabo palącą się oliwę i spotkają się w połowie - a o to chodzi.
Odpaliłam. Mieszanka nie miała tych właściwości, na które liczyłam. Niestety: paliła się dwufazowo. Najpierw unosił się lotny i nie grzejący płomień ze zmywacza, a potem, jak się długo potrzymało to z trudem i oporem paliła się oliwa. Wykorzystując oliwową frakcję z trudem i mało skutecznie przecięłam jedną butelkę. Głównie się rozpękła.
Kurtyna.
Akt czwarty - przegląd szafy.
Do sklepu mi nie po drodze żeby kupić jakieś fachowe paliwko, więc wyjęłam ze szafy wszystkie dziwne palne obiekty. Znalazłam zmywacz do paznokci drugi, oraz rozpuszczalnik uniwersalny.
Owinęłam knotem kolejne butelki, na pierwszy ogień poszedł zmywacz - bo to znane i bezpieczne, to niespodzianek nie będzie i nawet jak będzie skucha, to będę miała brwi. Odpaliłam.
BINGO!!!
Paliło się równo, wyraźnie, dobrze, a nie wybuchowo - no cuś pięknego, butelki poszły jak trzeba (może nie równo, ale najrówniej z całej gromadki).
Przyglądam się co to za zmywacz, żeby dokupić więcej tego cuda. Tylko żeby było to co trzeba, a nie dowolny zmywacz. Patrzę na producenta i skład. Skład. Skład.... Pierwszy składnik: aceton!
Czyli mieli rację ludzie z tutoriala, że acetonowy zmywacz, a ci co doradzali, że wszystko jedno, bo się wszystko pali tak samo to jednak racji nie mieli.
Ciekawe, czy można teraz jeszcze dostać acetonowy zmywacz do paznokci? Ten z szafy był bardzo stary, a moda teraz na "ekologiczne" i wszystko, co widziałam w sklepach było bez acetonu w składzie, bo to zaleta zmywaczy (jak dla kogo...).
Epilog.
Zmywacz mi się skończył. Nie wiem jak pali się rozpuszczalnik uniwersalny, a do sklepu nadal mi się nie chce iść. Może też dobry? Mam całą butelkę, a on do niczego mi nie jest potrzebny.
Mam nadal brwi, a i chyba przez jakiś czas jeszcze będę je miała, bo na razie...
skończyły mi się butelki.
Oklaski.
Kurtyna.