---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wznowiłam pisanie Ciekawej Medycyny, popularno-naukowego bloga. Zapraszam, fajny jest. Wiem, bo sama go napisałam. TUTAJ link.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

niedziela, 20 kwietnia 2014

humor obiadów rodzinnych

Na obiedzie rodzinnym:
- Został tam kawałek woła na półmisku?
- Jakby ci to powiedzieć.... dupa. - powiedział członek rodziny podsuwając mi półmisek z płatem mięsa pod nos. Ryknęłam śmiechem:
- No, faktycznie, dupa. Wołowa!
Inny członek rodziny słysząc brzydkie wyrazy się wtrącił:
- O czym wy gadacie! - mając na myśli brzydkie wyrazy.
- O nagich faktach. Dupa wołowa.
Inny członek rodziny głupi nie był.
- I to naga. - i też parsknął śmiechem.


sobota, 19 kwietnia 2014

jak ubić gada - prezentacja Soniaczka

Poszłam sobie ci ja to sklepu co mi lapka sprzedał, bo dostałam takiego z wy stawy i prezentacja mi się włącza, a nijak ją z poziomu wygaszacza nie idzie ubić. Próbowałam i ja i znajomy administrator.

Dowiedziałam się na wejściu, że oczywiście, zdejmą mi prezentację - przywrócą ustawienia fabryczne. Zbladłam. Ja tam mam już sporo dograne. I worda i graficzne do zdjęć i lekarskie do DJCOMów. I trochę materiałów. Trzeba zrobić zrzut z dysku, a z wgrywaniem programów parę dni roboty....

No, ucieszona byłam po pachy...

I cieszę się, że po pierwsze miałam dużo czasu na gadanie z panem, po drugie, że ubrałam się w kieckę, taką "pod informatyków" - bo jemu się lepiej gadało ze mną. No i że nie dałam się zbyć, tylko stałam i tłumaczyłam jak bardzo mi to potrzebne i ile roboty z odtwarzaniem dogranych rzeczy.

Pan w końcu podłubał w systemie i znalazł jakiś programik Vajo, który miał szansę być tą prezentacją. Trochę mruczał pod nosem, że nie chce odistalować takiej składowej co nie trzeba, bo się zdestabilizuje system, i ja go rozumiem, bo też nie chciałam żeby się rozwalił system. Dobrze, że przed Świętami nie było dużo ludzi i gościu miał czas podłubać w programach. Ja bym się nie domyśliła, że coś podpisane Vajo to prezentacja, ale skoro gościu ma jakiś udział w tym co jest na lapki wkładane, to prędzej będzie wiedział, co odinstalować, zwłaszcza że tłumaczył że to nie jest zwykła aplikacja jakaś, tylko jakaś tam, taka bardziej. No i faktycznie trafił.

Popracowałam w sklepie parę minut na kompie i nic... Popracowałam w domu - nie włącza się. A dobrze, bo badziewie potrafiło się włączać nie tylko ca parę minut ale nawet w trakcie pracy i po prostu mi przeszkadzało. Im dłużej i więcej pracowałam na kompie, im lepiej go przystosowałam, tym bardziej przeszkadzało.

Fajnie, że już nie przeszkadza.

Czemu piszę o takich drobiazgach, zamiast o życiu? Bo w życiu dzieją mi się rzeczy, których nie wypada opisywać na blogu. A aż mnie rozsadza. I co? Nic. Jeszcze się pomęczę, a pocieszę tymi rzeczami, które są miłe, a na tyle nie osobiste, żeby odsłaniały jeszcze tą czy inną osobę.





poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Powaliło mnie. Myślę że trudno być facetem.

 
Nie moje, opublikowane przez:
Dziwna planeta
 
 
Ona chce, żebym był jej bohaterem:
Czy to dlatego chce mi się płakać?
Bezradne dziecko we mnie
Czuje się teraz zdradzone i porzucone,
Bezradniejsze niż kiedykolwiek.
Nie ma dokąd iść
Nigdzie schronienia
Na tej Dziwnej Planecie

Jesteś mi tak droga
Jednak ty pewnie wolałabyś
Widzieć mnie wojownikiem
– Pogromcą gromów,
Obrońcą wszystkich niewinnych,
Jakim sam niegdyś pragnąłem być;

Jak mam ci powiedzieć,
Że czuję się tak jak wtedy
Gdy po raz pierwszy stanąłem przed ognistą ścieżką
Niezdolny się poruszyć,
A co dopiero zrobić krok naprzód?
Jak mam się stać mężczyzną,
Jeśli nikt nigdy mi nie pomógł przebrnąć
do końca
przez cierniste dzieciństwo?


niedziela, 13 kwietnia 2014

Wierzyć w ludzi

Dzień jak co dzień, drobne radości, drobne małe codzienne frustracje.

Poszłam Ci ja do Biedronki, robię zakupy, a że miały być małe, koszyczka pod ręką nie było, to ładuję paczuszki w zgięcie łokcia. Przy cukinii zgrabna górka w połowie rozsypała mi się po podłodze, a połowa została mi na łokciu. Schylić się nie mogę, bo się reszta posypie.

Dzięwczę młode, z wózkiem, spojrzało na mnie bystro. I pozbierało szybciutko graty z podłogi. Popatrzyło na zgięty łokieć, wypełniony produktami.
- Powinnam była wziąć wózek. - Powiedziałam.
Dziewczę położyło moje produkty na cukinię.
- Zaraz pani przyniosę. Niech pani poczeka.
I dziewczę przywiozło mi wózek.

Po prostu było uprzejme.

Boże. Tak po prostu, z życzliwości.

Tyle jest pchania, stukania torbą, przeciskania się z siatami, trukania w plecy, nogi, warknięć czasem.

A ona pozbierała rozsypane zakupy i przyniosła wózek.

Da się.