---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wznowiłam pisanie Ciekawej Medycyny, popularno-naukowego bloga. Zapraszam, fajny jest. Wiem, bo sama go napisałam. TUTAJ link.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

sobota, 18 maja 2013

przychodzi komputer do lekarza

Miałam ci ja odnieść mój sprzęt komputerowy na Łuczelnię co by mi go "tylko spisali".

Oczywiście chcieli mi zabrać. Bez uprzedzenia. Wybroniłam się. "Ale pani zostawi do jutra".
Dobra, cóż robić, inwentaryzacja, zostawiłam. Poszłam spać na działkę, żebym blisko miała odebrać jutro. Skosiłam trawę, wypieliłam grządkę. Czekam następnego dnia. Uporządkowałam gałęzie. Dzwonię.
"Dziś nie będzie, bo ta pani już poszła, a w ogóle to tu nie wchodziłyśmy, ale jutro będzie na pewno, już od rana"
Grrrr. Poszłam do domu. Spędziłam wieczór na dawno odkładanych pracach krawieckich.
Rano dzwonię - tak, jest, mogę odebrać.

Przyjeżdżam ci ja na Łuczelnię. Odpalam lapka na kolanach, bo coś jeszcze chcę druknąć, a tutaj... nu nu. Kompik się wywala na dzień dobry. Nie przyjmuje hasła. A dobre wpisuję. Pisze, że domena nie działa. Nic nie kumam. Biorę pod pachę i idę do lekarza, to jest do informatyków.

Komp zapłakał że głodny i zgasł.
Informatyk wciska mu w tyłeczek różne zasilacze (przyszłam bez) i coś nie chce działać.
- Ale wie pan co, ten domowy to wygląda jak ten pierwszy. Może chwilę się pomodlić i jeszcze go raz spróbować podłączyć.
Informatykowi skończyły się już końcówki zasilaczy, złapał za ten pierwszy. Wetknął, odpalamy.
- Wie pani co, może faktycznie czasem warto się pomodlić - powiedział informatyk - komp odpalił.


Odpalił, postartował, po czym machnął niebieskim ekranem i się wywalił ostatecznie.
Nawet nie zdążyłam się poskarżyć jak on nie przyjmuje mi hasła.

Panowie zrobili szybki konsylium - "pani zostawi. Zapuścimy mu skanowanie".
Zostawiałam - i kolejny dzień spędziłam bez kompa. Opryskałam drzewa na działce przeciw robakom, i skróciłam sobie spodnie. Artykuły do napisania jak leżały, tak leżą. Komp leży u informatyków.

Przychodzę po skanowaniu - ale wie pani, nie udało się, nadal się nie otwiera, niech go pani jeszcze zostawi , my mu pogrzebiemy. A jak się nie uda takim lżejszym grzebaniem, to reinstalacja.

Kolejny wieczór z igłą i nitką, kolejne roboty krawieckie, bardzo udane. Na stacjonarce co jej prawie nie używam ,odpaliłam moje archiwalne dyski, i odgrzebałam artykuły, co mam je skończyć pisać. Drukłam se i zaczęłam czytać na papierze. Boję się robić na stacjonarce, bo jeszcze coś będzie niekompatybilne z wykresami  i mi się rozjedzie albo posypie.

Poszłam po kompa. Nieco zrezygnowana. I BYŁ. Zrobiony. Wstawał. Pan bardzo dumny z siebie kazał mi się zalogować. Loguję się. Wywala mi hasło i nie chce przyjąć.
- Aaaa.... To o tym pani mówiła, że się nie loguje, to ten problem chciała pani pokazać.
- Tak
- Aha. A czy pani jest pracownikiem
- Nie, nie jestem. Jestem byłym pracownikiem, i mam jeszcze służbowy sprzęt, żeby artykuły opublikować.
- aha. A to panią pewnie usunęli z bazy.
- Ale w tym tygodniu? Bo do inwentaryzaji działało.
- A to pani spyta za ścianą.
Spytałam.Tak, skasowali konto parę miesięcy temu, ale skoro nie byłam w sieci uczelni to nie uaktualniało. Teraz sie wpięłam, to uaktualniło i się wykopyrtnęło.
Dostałam tymczasowe konto, bez uprawnień.
A jak chcę sobie literaturę ściągnąć przez dostęp pracowniczy, to se muszę podanie napisać, a tak to po czasopisma mogę se na uczelnię latać. Dobrze, że większość literatury mam ściągniętą. Ale nie ukrywam że liczyłam na to że obejrzę sobie czasopismo do którego będę ten artykuł składać. Nic to. Może mają coś na stronie czasopisma, a nawyżej napiszę to podanie. Przerost formy nad treścią.. Kwitki, pierdytki.

A miało być tylko spisanie numeru laptopa...


piątek, 17 maja 2013

Dwie nowe piosenki o kotach

Jak się kliknie na tytuł to zwykle można odsłuchać.

 Nowa piosenka o kotach i podziękowania dla Magdy
"Miasto Kraków" Maleńczuka. A tam: "wszystkie ścieżki znają koty i złodzieje.

 Dwie nowe piosenki o kocie - i podziękowania dla Ewy i Mateusza

Oj kot Pani Matko
oj kot pani matko kot kot narobił mi w pokoiku łoskot - z Zemsty Fredry

Z deszczu słów kałuże dźwięków - guziczek do odtwarzania jest, choć trochę schowany, bo najpierw są jakie dodatkowe guziczki, a potem reklamówka, ale potem już to co potrzeba.
"w miejskim słońcu na wieżowcach widać dumny cień dachowca taki kot najlepiej wie jak na krawędzi żyje się"


 A tutaj te co już były, żeby były w jednym miejscu.

W moim magicznym domu 
Hanna Banaszak - "Przedstawię Ci Macieja kota, fascynujący z niego facet, całymi dniami tkwi w fotelu i lekceważy każdą pracę, lecz niewątpliwą ma zaletę gdy spływa wieczór granatowy: on słodko mruczy wprost do ucha najbardziej senne bossanovy."  Uwaga, wersja druga, gdzie spadają kapcie tutaj

Tańczące Eurydyki
"...Rzeka śpiewa pod mostami,
tańczy krzywy cień latarni,
o rozwarte drzwi kawiarni
grzbiet ociera czarny kot." i

"...a wiatr tańczy ulicami,
wiatr kołuje jak pijany,
mgły rozwiały się jak przędza,
został tylko (został tylko) czarny kot".

Listonosz Pat (Pat i Kot,  dobranocna)

Czarny kot Okudżawy i w wykonaniu Sławy Przybylskiej, (to ta sama piosenka).

Czarny kot Alibabki

Blues czwarta rano
Martyna Jakubowicz - "zakochany sam w sobie księżyc do niego modli się kot"

Gadu gadu nocą
Ludzkie gadanie - Rodowicz: "..gdzie kot w rękawiczkach czeka na mysz..


Ciotka Matylda 
Ballada o ciotce Matyldzie - Grupa pod Budą: "..ciotka Matylda cała w papilotach ma rozpieszczonego kota", "..ciotka Matylda ma koronę z papilotów i pod pachą taszczy kota, przecież biedak nie mógł zostać całkiem sam..."
 
Zły niż

Wolna Grupa Bukowina: - "Jumbo jet opóźnił lot, myszy dziś nie złowił kot..."

Gdy mnie kochać przestaniesz to powiedz -
w połowie "a pod stołem kot się łasi"

W marcu nad ranem -
w refrenie: "na oknie głowa kota, jak wielka furażerka, pilnie słucha, co dzieje się w sieni"

Malutkie żuczki kocha Bóg - i tu nie mam you tooba, ale mogę wrzucić własny dźwięk, ino, że nie umiem wrzucać dźwięku.
"malutkie koty kocha Bóg, od zguby chroni je. A jeśli koty kocha Bóg, to kocha także mnie"

Nieśmiertelny Wlazł kotek

niedziela, 5 maja 2013

Piosenki o kocie

Jak się kliknie na tytuł to zwykle można odsłuchać.

Podziękowania dla Ewy, Inguny i Agry za dostarczenie tekstów

W moim magicznym domu 
Hanna Banaszak - "Przedstawię Ci Macieja kota, fascynujący z niego facet, całymi dniami tkwi w fotelu i lekceważy każdą pracę, lecz niewątpliwą ma zaletę gdy spływa wieczór granatowy: on słodko mruczy wprost do ucha najbardziej senne bossanovy."  Uwaga, wersja druga, gdzie spadają kapcie tutaj

Tańczące Eurydyki
"...Rzeka śpiewa pod mostami,
tańczy krzywy cień latarni,
o rozwarte drzwi kawiarni
grzbiet ociera czarny kot." i

"...a wiatr tańczy ulicami,
wiatr kołuje jak pijany,
mgły rozwiały się jak przędza,
został tylko (został tylko) czarny kot".

Listonosz Pat (Pat i Kot,  dobranocna)

Czarny kot Okudżawy i w wykonaniu Sławy Przybylskiej, (to ta sama piosenka).

Czarny kot Alibabki

Blues czwarta rano
Martyna Jakubowicz - "zakochany sam w sobie księżyc do niego modli się kot"

Gadu gadu nocą
Ludzkie gadanie - Rodowicz: "..gdzie kot w rękawiczkach czeka na mysz..


Ciotka Matylda 
Ballada o ciotce Matyldzie - Grupa pod Budą: "..ciotka Matylda cała w papilotach ma rozpieszczonego kota", "..ciotka Matylda ma koronę z papilotów i pod pachą taszczy kota, przecież biedak nie mógł zostać całkiem sam..."
 
Zły niż

Wolna Grupa Bukowina: - "Jumbo jet opóźnił lot, myszy dziś nie złowił kot..."

Gdy mnie kochać przestaniesz to powiedz -
w połowie "a pod stołem kot się łasi"

W marcu nad ranem -
w refrenie: "na oknie głowa kota, jak wielka furażerka, pilnie słucha, co dzieje się w sieni"

Malutkie żuczki kocha Bóg - i tu nie mam you tooba, ale mogę wrzucić własny dźwięk, ino, że nie umiem wrzucać dźwięku.
"malutkie koty kocha Bóg, od zguby chroni je. A jeśli koty kocha Bóg, to kocha także mnie"

Nieśmiertelny Wlazł kotek

sobota, 4 maja 2013

Nie da rady, oba samce


Ale jaja były z wtyczką....

Spsuła mi się wtyczka do kosiarki. Postanowiłam zreperować. Kupiłam wtyczkę.

Odsłona 1
Przyniosłam wtyczkę na działkę. Okazało się że nie wystarczy śrubokręt, trzeba mieć specjalnym śrubokręt z wąskim wejściem, bo śrubki są zagłębione w plastykowych dołkach. Wąskich. Zabrałam wtyczkę do domu.

Odsłona 2
Znalazłam śrubokręt, odkręciłam śrubki. Poszłam na działkę. Zapomniałam wtyczki.

Odsłona 3.
Przyniosłam wtyczkę na działkę. Zgubiłam główną śrubkę do wtyczki

Odsłona 4
Chrzanić śrubkę, ona i tak idzie na wcisku, może znajdę, a może obkleję wtyczkę. Skręcam jak jest.
Skręciłam. Namęczyłam się, dokręcałam, pilnowałam. Skręciłam. Pomyślałam, że wyprobuję, czy działa zanim będę sklejać. Biorę ci ja wtyczkę w łapki - i .... ojoj... Nie pasuje. Jak w dowcipie "nie da rady, oba samce". Tylko to były samiczki. Obie wtyczki były bezbolcowe, nie miałam czego wetknąć w kontakt. Cuś pięknego. Ja się nie pokapowałam, gościu co sprzedawał też nie, ani rodzony ojciec, co mi śrubokręt pomógł znaleźć. Nikogo nie tknęło.

Odsłona 5
Dziś wybrałam się na giełdę komputerową. Przypomniało mi się, że zlikwidowali sklep elektroniczny koło mnie. Nabyłam drogą kupna kabel zasilacza za 5 złociszy. Taki kabel co miał dużo amperów. W domu, jak się potem okazało mam jeszcze dwa takie kable, tak podjrzewałam, ale miałam giełdę po drodze, a dom nie, a bardzo chciałam zakończyć akcję "wtyczka". Nabyłam też kawałek rurki termokurczliwej, za pół złocisza (stargowałam z kompletu za 4 zł do jednej sztuki). W domu też była... Ale bardzo, bardzo chciałam skończyć akcję "wtyczka". A lokalnie nie po drodze mi do domu było.
Obciachałam co trzeba, zaczęłam skręcać. Przypomniałam sobie, żeby nawlec rurkę termokurczliwą. Bo potem nie przejdzie przez wtyczkę. Nawlokłam. Skręciłam. Zaizolowałam.
Odpaliłam próbnie. DZIAŁA. Good.
Naciągnęłam i obkurczyłam rurkę termokurczliwą.

Gotowe.

Już pierwsze koszenie w tym roku za mną.
A z wtyczki samiczki i jednego ze zbędnych kabli zrobię przedłużacz, jak znajdę śrubkę.

Odsłona 6
Wieczorem znalazłam śrubkę. Leżała na biurku.


Ileż taka działka dostarcza radości.


----
Na osłodę życia: piosenka o ciotce Matyldzie co ma rozpieszczonego kota (takie są najlepsze)
proszę, posłuchać można TUTAJ
(Jak ktoś zna coś o kocie to niech pisze jaka piosenka i gdzie w niej kot. Najlepiej dodać jeszcze linka do muzyki. Kolekcjonuję koty, zwłaszcza czarne.)

piątek, 3 maja 2013

Gdy mnie kochać przestaniesz to powiedz.

Koleżanka podrzuciła mi pomysł z piosenkami o kocie. Tak, popieram i chcę.

Nieśmiertelny Wlazł kotek

Gdy mnie kochać przestaniesz to powiedz -
w połowie "a pod stołem kot się łasi"

W marcu nad ranem -
w refrenie: "na oknie głowa kota, jak wielka furażerka, pilnie słucha, co dzieje się w sieni"

Malutkie żuczki kocha Bóg - i tu nie mam you tooba, ale mogę wrzucić własny dźwięk, ino, że nie umiem wrzucać dźwięku.
"malutkie koty kocha Bóg, od zguby chroni je. A jeśli koty kocha Bóg, to kocha także mnie"





czwartek, 2 maja 2013

Ślady bobrów na rubieży



Spędziliśmy  z kotem parę miłych choć zimnych dni na rubieży. Woda rozlana szeroka i wysoka. Bobry żerują w nowych miejscach. Kot polował, 3 myszy, 2 ptaki (jednego udało się uratować i wypuścić) i jeden kleszcz. Kiciunia złapał kleszcza, bo zapomniałam go zakroplić przeciwko. Mi było zimno i głównie siedziałam przy piecu, a ponadto na rubieży w tej chwili trwają prace stolarskie. Pył z mebli skutecznie zaostrza mi alergię, właściwie już teraz, przed pyleniem traw jestem opuchnięta, kichająca i świszcząca. Co chyba skutecznie mnie pozbawi na jakiś czas wyjazdów na te rubieże (te konkretne). Czas na iść na etat, kurcze. A jak mi się nie chce... O jak strasznie.... Po tej wolności z pracą na umowę o dzieło. Ale było dobrze, ale się skończyło. Auu, auuu. Etat. Bosz... Toć kula u nogi. Ale może będzie jakiś argument, żeby wyjść z domu do ludzi. Kot miły, ale to trochę mało.

Na zdjęciach ślady żerowania bobrów.